Przyjaciółki - odc.5
Siedziały
we trzy przy sobotnim obiedzie i plotkowały.
-
Na serio je widziałaś? – nie dowierzała Helena.
-
Serio – powiedziała Julia – wyglądały, jakby wyszły spod latarni.
-
To ci ciekawostka – zaśmiała się Helena.
-
A mnie szkoda cioci Lusi – odezwała się nagle Hanna.
-
Nie wierzę, że to mówisz – parsknęła Helena.
-
Mówię. Ona tak wierzy w świętość swoich córek, że jak się dowie prawdy, to
dostanie zawału.
-
A jak niby ma się dowiedzieć? – spytała Julia – przecież my jej nie powiemy.
-
My nie, ale jak któraś zajdzie w ciążę…
-
Są dorosłe – parsknęła Helena – to ich sprawa.
-
Pewnie po to wtedy do ciebie przyszły – zgadywała Hanna.
-
Pewnie tak, z tym, że one musiały mnie widzieć gdzie indziej, nie w klubie.
-
Może na tych twoich wyścigach? Zawsze mówisz, że tam dużo takich lasek się
kręci – przypomniała Hanna.
-
Możliwe – potwierdziła Julia – rozejrzę się.
Dorota
Miała
totalny chaos w głowie. Robert ją zdradzał i to było bardzo przykre. Wiedziała,
że musi z nim zerwać, ale z drugiej strony, jeżeli przestanie się z nim
spotykać mogą ją wykluczyć z wyższej półki. Jedna wygrana nie dawała jej
nieograniczonego wstępu.
Miała
ogromny dylemat, zrobić z siebie kretynkę i jeszcze ciągnąć znajomość z tym padalcem,
czy zerwać i tylko własnymi siłami dostać się na najwyższy pułap wyścigów.
Lola
Lola
siedziała przed telewizorem i oglądała romantyczną komedię. Co i rusz pociągała
nosem i wzdychała. Była piękna, była mądra, była ciekawa i co? Siedziała w
sobotni wieczór sama i oglądała bzdurną komedię, która powodowała, że
zazdrościła nieprawdziwym bohaterom. Co z nią było nie tak?
A
może powinna robić za głupią? Ale ile by to ciągnęła, tydzień, dwa? Nie dała by
rady więcej. Zadzwonił telefon, Paweł.
A
może się z nim umówić? Wzdrygnęła się. Ten facet chciał tylko jednego.
Zignorowała
dzwonek i pogłośniła telewizor.
Dorota
Robert
zadzwonił do niej i nawet spytał, jak się bawiła w klubie. Przez zaciśnięte
zęby powiedziała mu, że dobrze i spytała, kiedy się spotkają.
-
Nie wiem kochanie, mam urwanie głowy – powiedział – nawet nie będę w tym
tygodniu się ścigał.
-
A co będziesz robił? – spytała słodkim głosikiem.
-
A wiesz, mam wyjazd służbowy.
Nie
wytrzymała i wybuchła.
-
A jak na imię ma ten wyjazd służbowy. Bo że młoda i naiwna, to widziałam!
Po
drugiej stronie zaległa cisza, po czym Robert odezwał się zdławionym głosem.
-
O co ci chodzi?
-
O nic. Dobrze całuje? Jaka jest w łóżku? A może jeszcze ci nie dała, chociaż
wyglądała na taką, która nie ma oporów – Dorota wyrzucała z siebie zdanie po
zdaniu.
-
Nie wiem o czym mówisz – bronił się Robert.
-
Nie kłam padalcu! – krzyknęła – z tego co wiem, nie masz brata bliźniaka i wiem
co widziałam. Z nami koniec.
Robert
zaśmiał się w słuchawkę.
-
Dora nie żartuj, przecież nic nie zrobiłem.
-
Przestań kłamać.
-
No dobra, pocałowałem ją, bo bardzo chciała, ale nie spotykam się z nią.
-
A jednak się całowałeś – wycedziła – to się dalej z nią całuj, a ode mnie się
odwal, zdrajco!
-
Dora – powiedział zimno – zapomniałaś o jednym, beze mnie nie wpuszczą cię
więcej do elity.
-
Zobaczymy – parsknęła i trzasnęła słuchawką.
Miał
rację, nie była aż tak dobra, a pozwalali jej się ścigać, bo była jego
dziewczyną. Teraz mogli jej zabronić. Powiedzą:
-
Pozwoliliśmy ci się ścigać? Zabawiłaś się, to teraz spadaj.
Ale
wolała wypaść z rankingu niż się upokarzać.
Kaśka
i Lola
Żeby
nie drażnić męża Kaśka na razie nigdzie się z Lolą nie umawiała, ograniczyła
się do rozmów telefonicznych.
-
Jest na mnie zły – powiedziała Kaśka – od trzech dni się do mnie nie odzywa.
-
Mówiłam ci żebyś tyle nie piła.
-
Wiem, ale wszystko wymknęło mi się spod kontroli – chlipnęła – moje całe życie,
to jedna wielka pomyłka.
-
Przestań tragizować, masz męża, dzieci, całkiem wygodne życie, a ja? Jestem
piękna i mądra, a nie mam nikogo. Bo faceci się mnie boją albo traktują, jak
idiotkę.
-
Chciałabym żeby Tomek mnie naprawdę kochał.
-
Dlaczego myślisz, że cię nie kocha?
-
Ponieważ powiedział głośno słowo - rozwód.
-
Chce się rozwieść?
-
Nie wiem, ale ja też zaczęłam o tym myśleć, więc może i on... Chyba za wcześnie
wyszłam za mąż – westchnęła.
-
A co on właściwie do ciebie ma?
-
A ja wiem? Nie schudłam po porodzie, mam rozstępy, bywałam zmęczona? Jego się
spytaj.
-
A ty nie możesz?
-
Nie mam siły. Ale po porodzie zaczął się ode mnie odsuwać, przestał rozmawiać,
przytulać, potem nie chciał ze mną nigdzie się pokazywać, nie chciał nigdzie
chodzić, najważniejsza była tylko praca, praca, praca, no i chłopcy.
-
Jesteś smutna, jak o tym mówisz.
-
No pewnie, przecież go kocham.
-
Ja bym z nim pogadała.
-
Za późno.
Julia
i Dorota
-
Zobaczymy, co dzisiaj będzie – powiedziała Dorota ruszając z parkingu z pod
bloku Julii.
-
A co ma być? – dopytywała koleżanka.
-
Jak to co? Dzisiaj okaże się, czy jestem przyjęta do wyższych sfer, czy też
byłam w nim dzięki temu idiocie, na którego zmarnowałam tyle czasu.
-
Ale przecież jedziemy na zwykłe wyścigi.
-
Tak, ale czy oni będą ze mną rozmawiać?
-
Boisz się?
-
Trochę – przyznała.
Zatrzymały
się wśród innych samochodów.
Dorota
wysiadła i spojrzała w kierunku grupy, która stała lekko z boku. Do tej pory
mogła swobodnie do nich podejść i porozmawiać, ale teraz wszyscy wiedzą, że nie
jest z Robertem.
-
Idę się zapisać – burknęła.
-
Nie podejdziesz się przywitać? – zdziwiła się Julia – tam jest Maciej i Michał
i Bysior?
-
Nie – odparła krótko koleżanka i znikła w tłumie.
Julia
rozejrzała się w poszukiwaniu swoich sióstr bliźniaczek. Nie musiała się nawet
zbytnio wysilać, stały niemalże w centrum tłumu, wisząc na przedramionach
pomniejszych zawodników. Były ubrane tak samo, jak w dyskotece. Nagle objęły ją
czyjeś ręce. Podskoczyła przestraszona, to był Bysior. Ale nawet fakt, że był
to znajomy mężczyzna nie uspokoił jej.
Odskoczyła,
jak oparzona i powiedziała.
-
Nigdy więcej tak nie rób.
-
Nie chciałem cię przestraszyć – odparł.
-
Nie o to chodzi, nie dotykaj mnie.
-
Czemu? – spytał zdziwiony.
-
Bo nie chcę – i uciekła w tłum.
Nie gonił jej. Podeszła do niego Dorota.
-
Cześć – mruknęła.
-
Nie wiesz, co jest nie tak z Julią?
-
Nie wiem – mruknęła.
-
A ty czemu taka markotna? – zaśmiał się Bysior.
-
Bo nie jestem z Robertem.
-
Acha.
-
I nie wiem, czy nadal mogę startować w zawodach z najlepszymi.
-
Nie żartuj Dora, jesteś dobra, nikt z nas cię nie wygania, chodź – wziął ją pod
rękę. Była mu bardzo wdzięczna – a przy okazji, czy możesz powiedzieć Julii, że
i tak ją kiedyś złapię?
-
Mogę – Dorota odzyskała humor.
Lola
Szła
chodnikiem w centrum Warszawy i gapiła się na wystawy sklepowe. I to
spowodowało, że wpadła na jakiegoś faceta. Odbiła się od niego, ale na
szczęście się nie przewróciła. Facet
spojrzał na nią, tak jakby szykował się do awantury, ale zrezygnował.
Nie dziwne, Lola była przepiękną kobietą.
-
Przepraszam – powiedział miłym głosem – zagapiłem się.
-
To ja przepraszam – uśmiechnęła się Lola – też się zagapiłam.
-
A może to przeznaczenie? – spojrzał jej w oczy i Lola już wiedziała, że facet
jest spalony. Nie znosiła takich romantycznych gadek.
-
Raczej brak poczucia rzeczywistości.
Mężczyzna
oczekiwał trzepotania rzęs i słodkiego uśmiechu, rzeczowa odpowiedź, zbiła go z
tropu.
-
Tak, no – zaczął i zatarł ręce – to jak idziemy na kawę?
Lola
uniosła brew i parsknęła.
-
Nie? – i wyminęła go.
-
Głupia suka – usłyszała za sobą.
Odwróciła
się i do niego i powiedziała bardzo głośno.
-
Faceci, którzy nie potrafią znieść odmowy zazwyczaj są zakompleksionymi
gnojkami i nieudacznikami, którzy jak już złapią jakąś dziewczynę, to mszczą
się na niej, za poprzednie nieudane podrywy. Uwaga! – kilkoro ludzi się
spojrzało – to damski bokser, uważajcie na niego.
Po
czym zostawiła faceta z rozdziawioną buzią i ludźmi patrzącymi wrogo w jego
stronę. Miała łzy w oczach. Wcale nie chciała tak mówić, wcale nie była taka
twarda, ale on ją obraził.
-
Dlaczego nie urodziłam się brzydka – pociągnęła nosem.
Julia
Helena
wpadła do domu cała w skowronkach.
-
Co się stało? – spytała Julia.
-
Poznałam kogoś – krzyknęła radośnie.
-
I co?
-
Iiiii – zaśmiała się – i się ze mną umówił. Na jutro, czy to nie wspaniale?
Julia
spojrzała podejrzanie na siostrę.
-
Nie przypominam sobie żebyś ostatnio wspominała, że podoba ci się jakiś facet?
-
Bo on pracuje u nas od niedawna, wszystkie się w nim kochamy, a on wybrał mnie.
Pamiętasz mówiłam ci o pięknym Dominiku.
-
To ten? – Julia uśmiechnęła się szeroko.
-
Tak, powiedział, że już dawno chciał mnie poznać.
-
To fajnie – ucieszyła się Julia.
-
No super.
Kaśka
Przyszła
do biura i pracowała, jak zwykle pełną parą. Po czym około południa ona i
wszyscy pracownicy zostali wezwani na walne spotkanie do sali konferencyjnej.
Kiedy już się wszyscy zgromadzili szef, pan Kamil Łęcki powiedział.
-
Długo zwlekałem z tą informacją, ale dalej już nie mogę państwa oszukiwać.
Firma nie radzi sobie najlepiej. Mamy coraz mniej zleceń, ponieważ konkurencja
rozrosła nam się ponad dwukrotnie. Na stałych klientach nie jesteśmy w stanie
zarobić tyle, żeby utrzymać nas wszystkich, a nowi trafiają się sporadycznie.
Przyznam się, że bardzo nadszarpnąłem rezerwy gotówkowe, żeby nie musieć nikogo
zwalniać. Ale nastały ciężkie czasy i będę musiał zwolnić 10 osób.
Wszyscy
zamarli. Firma nie była duża, w sumie zatrudniała około 40 ludzi, wszyscy się
doskonale znali.
-
Robię to z bólem, bo z niektórymi z was znam się od lat. I jesteście dobrym
zespołem. Dlatego dam wam tydzień na zastanowienie, jeżeli ktoś może…, ma
możliwości innej pracy albo może nie pracować… Wiem, nie powinienem prosić, ale
przez wzgląd na tych, co mają mniej… może ktoś sam zrezygnuje zanim ja podejmę
ostateczną decyzję. To wszystko.
Gdy
tylko szef zniknął z horyzontu, zawrzało.
-
Stary dziad, sra pieniędzmi, a narzeka na złe czasy, niech nam da trochę swoich
zarobków – burczał kto.
-
Łaskawca, sami się zwolnijcie – parsknął inny.
-
Gdybym była waszym szefem, zwolniłabym właśnie was – Kaśka usłyszała swój głos.
Przeraziła się w duchu, ale odważnie kontynuowała – jak na co dzień to mało w
dupę panu Kamilowi nie weszliście, a jak pojawiają się problemy to piersi
byście go zlinczowali. Wstyd, nie jesteśmy dobrym zespołem.
-
Jak jesteś taka mądra, to się zwolnij – krzyknął konserwator.
-
A żebyś wiedział, mnie mąż utrzyma, chociaż szkoda, że zostaną w firmie tacy
fałszywi ludzie jak wy – wyszła. „Co ja najlepszego zrobiłam?” – pomyślała.
Dorota
Leżała
wieczorem na łóżku i cicho chlipała. Nie wiedziała, że aż tak się przywiązała
do tego padalca. Może nie byli aż tak długo ze sobą, ale…, ale przecież…, jeśli
miała być szczera, to…, kochała go. A on ją zdradził i to praktycznie na oczach
wszystkich. Przez pierwsze kilka dni była tak zła, że nie miała czasu na
analizowanie swojego stanu uczuć, ale teraz kiedy Robert zniknął bezpowrotnie,
kiedy nadal mogła się ścigać wśród elit, kiedy wszystko wydawało się niemal w
porządku, wtedy właśnie zalała ją fala rozpaczy.
-
No i czego beczysz, mówiłam ci, że to kretyn – Karina wylądowała na łóżku obok
niej.
-
Spadaj – burknęła Dorota.
-
No tak, bo przecież młodsza siostra nigdy nie miała rozterek sercowych, prawda?
-
Daj mi spokój – Dorota odwróciła się do siostry plecami, ta jednak zamiast się
oburzyć, objęła ją mocno.
-
Siostra, szkoda na niego łez – mruknęła Karina – lepiej że teraz się wszystko
wydało, niż żeby stało się to później.
-
Wcale mogło by tego nie być – mruknęła Dorota, złapała siostrę za rękę i
uścisnęła mocno – ale dzięki, że przyszłaś.
Karina
cmoknęła ją w mokry policzek.
-
Od tego ma się rodzeństwo, jak chcesz napuścimy na tego padalca naszego brata,
co?
Dorota
parsknęła śmiechem. Jakoś nie widziała pokojowo nastawionego do świata Jaśka,
który wybija zęby Robertowi.
Lola
Była
na kolejnym firmowym raucie biznesowym. Czyli na początku krygowanie, a potem
wielkie chlanie. Miała zamiar się zmyć tuż przed drugą częścią imprezy. Byli tu
wszyscy dyrektorzy i szefowie działów z sekretarkami i sekretarzami. Stała koło
pana Piotra i notowała co ważniejsze kawałki rozmów. Niby nie musiała tego
robić, ale jej koledzy po fachu właśnie tak pokazywali, że są przydatni, ale
chodziło tylko o to, żeby się tu dostać i napić za darmo.
Oczywiście
kilku „bardzo ważnych panów” – jak w myśli ironizowała Lola – było bardzo nią
zainteresowanych, na szczęście pan Piotr nieświadomie wybawiał ją z opresji,
mówiąc.
-
Lola jest tu dla mnie, nie dla ciebie – albo – Leokadia jest tutaj w pracy.
Niestety
kiedy podano trzecią kolejkę drinków
praca się kończyła, a zaczynała się zabawa.
-
Czy mogę już iść? – spytała pana Piotra.
-
Dlaczego? – zdziwił się – przecież teraz można już być na luzie. Napij się
czegoś, potańcz, pogadaj z ludźmi.
-
Jakby to powiedzieć – mruknęła – nie chcę tutaj zostawać, po ostatnim i jedynym
moim wyjeździe integracyjnym, nabrałam jakby wstrętu do takich spotkań.
Pan
Piotr roześmiał się, ale po chwili powiedział całkiem poważnie.
-
Zostań jeszcze z godzinkę i pomóż się wdrożyć Kacprowi w te mini układziki.
-
No dobrze – burknęła – ale potem wychodzę.
-
Oczywiście.
Julia
Skończyła
pisać artykuły i poszła na spotkanie z redaktorem naczelnym.
-
Jestem z pani pracy bardzo zadowolony – powiedział na wstępie.
-
Cieszy mnie to – odparła dziewczyna.
-
I chciałbym z panią nadal współpracować.
Julia
odetchnęła głęboko i powiedziała szczerze.
-
Bardzo mi to schlebia, ale ja chyba najbardziej lubię pisać książki i
opowiadania. Ta praca była bardzo odświeżająca, ale przez nią zaniedbałam moje
najnowsze dzieło, a termin mnie goni. Nie mam teraz czasu na ganianie za
sensacjami.
-
Ależ nie, ależ nie – zaoponował redaktor – chodziło mi o felietony, jeden
tygodniowo, tematy podrzucimy wcześniej. Co pani na to?
-
To ciekawe, ale czy mogę to przemyśleć, gdyż nie wiem, czy chcę się wiązać z
jakąkolwiek gazetą, terminami i przedłużającym się obowiązkiem.
-
Rozumiem, oczywiście – powiedział redaktor – tydzień pani wystarczy?
-
Wystarczy – uśmiechnęła się – porozmawiam z rodziną, a i proszę o przesłanie mi
pierwszych tematów, muszę zobaczyć, czy im podołam.
-
Podoła pani na pewno, ale oczywiście prześlę.
Normalnie
innym by powiedział, że 100 ludzi marzy o pracy w jego piśmie albo, żeby
podjęła decyzję od razu, bo on nie ma czasu na żadne fochy. Ale z Julią już tak
było, mimo, że była nieśmiała, potrafiła dyktować swoje warunki. A do tego
naprawdę jej nie zależało, na tej pracy, to tylko zachęciło redaktora żeby ją
zwerbować. Ona miała całkiem nowe spojrzenie na świat. Bo od dłuższego czasu
miał wrażenie, że dzisiaj, wszyscy i wszystko jest opisywane na jedno kopyto, a
on nie chciał być wszyscy.
Kaśka
Tomek
wszedł do mieszkania, chłopcy bawili się w swoim pokoju, ale nigdzie nie było
Kaśki. Zajrzał do sypialni, leżała pod kocem i wydawała z siebie płaczliwe
dźwięki.
-
Co jest? – spytał. Może i byli pokłóceni, ale skoro płakała, to może coś się
stało poważnego.
-
Nie wiem, co mam robić – bąknęła z pod koca.
-
Z czym? – zimny dreszcz przeszedł mu po plecach, czyżby zdecydowała się na
rozwód?
-
Z pracą.
Odetchnął
i usiadł obok niej. Ściągnął jej koc z głowy, była cała zapłakana.
-
Co jest z twoją pracą nie tak?
-
Szef powiedział, że musi zwolnić 10 osób.
-
W tym ciebie?
-
Nie powiedział kogo, na razie poprosił żeby osoby, które mogą sobie pozwolić na
bezrobocie, żeby one same zdecydowały się odejść.
-
No i?
-
No i – patrzyła na niego – no i pomyślałam, że ja mogłabym, ale…
-
Ale?
-
Ale nie wiem, co ty na to – powiedziała szybko i ponownie zakryła głowę kocem.
Tomek
pokręcił z niedowierzaniem głową.
-
I to jest powód twojego płaczu?
-
Tak – burknęła – bo z jednej strony chciałabym zostać i pracować dalej z
drugiej wolałabym siedzieć w domu i zajmować się chłopcami, mieć więcej czasu
na porządne gotowanie i sprzątanie, a z trzeciej strony, jak ty chcesz się
rozwieść, to nie wie….
Zerwał
z niej koc i warknął.
-
Kto niby chce się rozwieść?
Zadrżała.
-
Ja nie – głos jej przeszedł w pisk. Czy ona zwariowała? Boi się własnego męża?
-
No to chociaż raz się zgadzamy – wstał -
jak chcesz to rezygnuj, stać mnie na utrzymanie rodziny – potem wyszedł.
Dorota,
Julia i Lola
Spotkały
się w centrum Warszawy na piwie.
-
A gdzie Kasia? – spytała Dorota.
-
Na razie woli nie drażnić Tomka – powiedziała Lola – ich stosunki są tak
napięte, że każde jej wyjście może rozpętać awanturę.
-
Aż tak u niej źle? – spytała Julia.
-
Tak naprawdę, to nie wiem – przyznała Lola – odnowiłyśmy znajomość zaledwie
kilka miesięcy temu i z tego co mówi, mąż jej nie kocha, a ich małżeństwo wisi
na włosku.
-
Przykre – mruknęła Dorota, po czym dodała – jak ja się cieszę, że nie chciałam
z Robertem wchodzić w żadne małżeństwo, bez papierka łatwiej się rozstać.
-
Mówisz jak potłuczona – parsknęła Julia – ja tam bym chciała wyjść za mąż.
-
A ja nie – odparła Dorota – po co się męczyć jakimiś zobowiązaniami.
-
A dzieci? – wtrąciła Lola – niezależnie, czy związek jest usankcjonowany
prawnie, czy nie, zawsze cierpią dzieci.
-
No tak – mruknęła Dorota – może ja po prostu jeszcze nie dorosłam.
-
Jak na razie, to rozstałaś się z Robertem – przypomniała Julia.
-
No właśnie – po czym uśmiechnęła się do Julii – a propos twojej chęci wyjścia
za mąż, Bysior kazał ci powiedzieć, że i tak cię w końcu złapie.
Julia
lekko się zaczerwieniła.
-
Lepiej nie – mruknęła – ja potrzebuję kogoś spokojnego, mniejszego i mniej
przerażającego.
-
Chyba żartujesz – zaśmiała się Lola – co jest przerażającego w tym Bysiorze,
widziałam, jak na ciebie patrzy, misio z niego.
- Tak, oczywiście – mruknęła Julia - a jak jestem z nim sama, to od razu
zastawia na mnie sidła.
-
Julia mówisz, jakbyś się urodziła w 19 wieku – śmiała się Dorota – zastawia
sidła, co to za powiedzenie.
-
Moje – burknęła Julia.
-
A ty Lola? – zagadnęła Dorota koleżankę – masz jakieś frustracje do wyrzucenia,
czy tylko my mamy narzekać.
-
Mam mnóstwo frustracji, większość facetów uważa mnie za kretynkę albo chce
sobie zrobić ze mnie ładną dostawkę do swojej osoby, dlatego jedyne na co
narzekam, to na samotność.
-
Trudno uwierzyć, jesteś taka piękna – powiedziała Julia.
-
No i co z tego, jak przez to piękno żaden facet nie zauważa mojego wnętrza.
Julia
Spotkała
się z Bysiorem na osiedlowym podwórku, oboje szli do sklepu. Mężczyzna ucieszył
się na jej widok, a ona stłumiła chęć ucieczki.
-
Dorota przekazała ci moją wiadomość? – spytał.
-
Tak – odparła – i nie chcę żebyś mnie ganiał.
-
To się zatrzymaj – zaśmiał się.
Spojrzała
na niego poważnie i nie wiedziała czemu zdecydowała się na szczerość.
-
Mój ojciec był podobny do ciebie, przebojowy, dusza towarzystwa, z szerokim
uśmiechem na twarzy. Niestety znam go głównie ze zdjęć i opowiadań mamy,
odszedł od nas jak byłam mała. Dlatego nie ufam facetom, wokół których kręci
się zbyt wiele kobiet.
Wściekł
się, a kiedy to zauważyła zaczęła się cofać, ale złapał ją za rękę.
-
Rozumiem twoje obawy, ale nie jestem twoim ojcem.
-
Wiem, ale… – dukała.
-
Nie ma żadnego ale. Podobasz mi się, będę cię zdobywał krok po kroku i nie
zrezygnuję, nawet jeżeli przyjdzie mi walczyć z widmem twojego ojca, aż
zdobędę, a wtedy zobaczysz, że nie jestem nim.
Zaczerwieniła
się, on ujął jej drugą dłoń i pocałował lekko.
-
Julio, nie poddaję się tak łatwo.
-
To jesteś jakiś niedzisiejszy – powiedziała.
-
Tak, jak i ty – mruknął – a teraz, czy możemy pójść normalnie do sklepu i nie
dyskutować na żadne dziwne tematy o przeszłości?
Wiedziała,
że sam na sam z nim nie wygra, spasowała.
-
Możemy.
-
Więcej entuzjazmu – zaśmiał się i wziął ją za rękę, nie wyrwała jej.
-
Możemy – uśmiechnęła się szeroko.
-
To było sztuczne.
-
Lepiej nie potrafię.
-
Staraj się – poszli w stronę sklepu trzymając się za ręce i przekomarzając, a
to wszystko obserwowała ciocia Lusia, która jak zwykle wybrała się do nich bez
zapowiedzi.
Dorota
Stanęła
na parkingu i wysiadła z samochodu, już miała podejść do Bysiora, gdy drogę
zastąpił jej Robert. Mało jej nie ścięło z nóg, ale zrobiła wszystko żeby
zachować zimną krew i kamienną minę.
-
Co ty tu robisz? – warknął.
-
A co cię to obchodzi? – odparła i chciała go wyminąć, złapał ją za ramię i
mocno ścisnął.
-
Nie masz tu wstępu, to wyścigi dla najlepszych – warknął.
-
No to jestem w dobrym miejscu – wyszarpnęła się.
-
Masz jakiś problem? – usłyszała za sobą, odwróciła się, za nią stał Jaszczur.
Nawet w najśmielszych snach nie sądziła, że będzie stać tak blisko niej, że w
ogóle się odezwie.
-
Ja? – spytała.
-
Nie, on – wskazał na Roberta.
-
Ona nie powinna tutaj być, nie jest moją dziewczyną – warknął Robert.
-
A to jakiś bilet wstępu? – spytał Jaszczur.
-
Nie wygłupiaj się Jaszczur – parsknął Robert – lalka dobrze jeździ, ale nie aż
tak żeby ją tu wpuszczać.
-
Tak sądzisz? To się z nią zmierz? – powiedział Jaszczur. Dorota chciała
zaooponować, wiedziała, że Robert jeździ doskonale zarówno na motorze, jak i za
kierownicą samochodu, nie miała z nim szans.
-
Nie trzeba – wtrąciła, ale mężczyźni spojrzeli na nią groźnie, umilkła więc i
przysłuchiwała się dyskusji.
-
Nie będę się z nią ścigał, jest za słaba.
-
Zrobimy tak – powiedział Jaszczur – ścigajcie się, jak ona wygra, ty wylatujesz
z grupy, jeśli przegra, ona.
Robert
uśmiechnął się szeroko.
-
Zgoda!
-
Ej, czemu nikt mnie nie pyta o zdanie? – Dorota była załamana.
-
Pytam – powiedział Jaszczur – tchórzysz, czy stajesz w szranki z byłym
chłopakiem?
Patrzył
na nią przenikliwym wzrokiem, jakby ją czytał od środka.
-
Ścigam się – powiedziała słabym głosem.
Robert
roześmiał się w głos.
-
Zatem do zobaczenia frajerko – odszedł nadal wybuchając śmiechem.
Dorocie
zaszkliły się oczy, po ponad roku znajomości zasłużyła tylko na nazwanie
frajerką.
-
Weź się w garść – powiedział Jaszczur – masz wygrać.
-
Przegram, przecież nie mam z nim szans – mówiła załamana.
-
Wcale nie – podszedł do niej Bysior – on nie wie, jak ty jeździsz.
-
Jak to nie wie, kiedy wie – powiedziała Dorota.
-
Kiedy ostatni raz ci kibicował? – spytał Bysior.
-
Nie pamiętam.
-
No właśnie, co innego jazda po mieście, co innego wyścigi.
-
Poza tym, on całe lato jeździ na motorze – przypomniał Jaszczur – wsiądzie do
samochodu i zanim wróci mu refleks zyskasz jakiś ułamek czasu dla siebie.
-
Poza tym – mruknął Grzechota, który znalazł się przy nich nie wiadomo skąd – on
jest zbyt pewny siebie, będzie dawał ci fory żeby w ostatecznym momencie cię
wyprzedzić, trzeba to wykorzystać.
-
Dlaczego chcecie mi pomóc? – zdziwiła się Dorota.
-
No cóż, jesteś fajniejsza – poklepał ją po łopatkach Bysior.
-
A jego nikt nie lubi, nawet kumple – dodał Jaszczur – szykuj się, Robert wraca
z samochodem.
Stanęła
na linii startu, obok niej ustawił się Robert. Uśmiechnął się szeroko i
krzyknął.
-
Gdybyś ze mną nie zerwała i była dalej potulna, nie miałabyś takich problemów,
tymczasem żegnaj na zawsze.
Ruszyli.
Dorota miała dobry start i na początku prowadziła, ale już przy pierwszym
zakręcie ją wyprzedził i odsadził kawałek. Ale Grzechota miał rację, Roberta
zjadała pycha, więc zwolnił i pozwolił jej się zrównać ze sobą. Dorota
wiedziała, że skończą trasę wąską uliczką i tylko jedno z nich wjedzie tam
pierwsze. Pozwoliła mu się prowadzić i odliczała w głowie sekundy, po których
miała przyspieszyć i wcisnąć się przed niego. Miała jedną, jedyną szansę, jak
się jej nie uda będzie musiała się pożegnać z elitą, z Bysiorem (czego on i
Julia jej nie darują), z Jaszczurem (czego ona sobie nie daruje). Wcisnęła gaz
i popruła do przodu i zmieściła się przed nim o centymetry. On ze złością
uderzył ją w tylni zderzak. Dziewczyna ledwie utrzymała samochód na drodze, przyspieszyła
odsadzając go trochę. Wjechała na linię mety pierwsza. Zatrzymała samochód i
zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie oderwać rąk od kierownicy. Tymczasem
Bysior wyciągnął Roberta z samochodu i przyłożył mu w pysk.
-
Chciałeś ją zabić? – wrzasnął i znowu go uderzył – uderzać w zderzak przy
takiej prędkości? To cud, że się utrzymała na drodze. Wynocha! Jesteś nic nie
wartym gnojkiem.
Robert
chciał coś powiedzieć, ale miał przeciw sobie zbyt wiele wkurzonych osób.
Wiedział, że zagrał nieczysto, ale wściekłość zalała mu oczy i nie wiedział, co
robi.
Odszedł,
a w myślach poprzysiągł zemstę.
-
Dorota – powiedział Bysior – już po wszystkim, wygrałaś.
Dziewczyna
trzęsła się, jak galareta.
Wyciągnęli
ją z samochodu.
-
Ocknij się – mówił Bysior.
-
On chciał mnie zabić – pisnęła i się rozpłakała.
Jaszczur
się skrzywił, co odebrała, jako znak, że nie lubi płaczących kobiet.
-
Nerwy go poniosły, nie chciał ci nic zrobić – powiedział ostrym tonem.
-
Uwaga! Spadamy, słyszę dyskotekę! – krzyknął Skarbnik „Żmija.”
Jaszczur
pociągnął Dorotę za sobą, do jej samochodu, ale wcisnął ją na siedzenie
pasażera. Po chwili byli daleko od miejsca wyścigów.
-
To on zawiadomił gliny, prawda? – spytała szczękając zębami.
-
Tak, już kiedyś tak zrobił– syknął Jaszczur.
Zatrzymał
się na parkingu pod całodobowym supermarketem. Nie było wielu samochodów, ale
akurat tyle, żeby się ukryć przed policją.
Milczeli
przez długi czas, Dorota nie śmiała spojrzeć na mężczyznę. W życiu nie
spodziewała się, że będzie tak blisko niego. Onieśmielał ją.
-
Dobra, wracajmy po mój samochód – powiedział.
Dorocie
trochę przeszkadzała ta cisza, ale stwierdziła, że sztucznie podtrzymywana
rozmowa byłaby jeszcze gorsza.
Dojechali
w pobliże miejsca wyścigów, Jaszczur zaparkował obok swojego wozu. Tam się
pożegnał i odjechał pierwszy. Dorota jeszcze przez jakiś czas stała i próbowała
dojść ze sobą do ładu.
Lola
To
był przedziwny zbieg okoliczności, zaparkowała niemalże równocześnie z Tomkiem,
mężem Kaśki.
-
Co ty tu robisz? – spytał gniewnie.
-
Pracuję w tym wieżowcu, a ty?
-
Ja też.
-
Niesamowite – zaśmiała się Lola, ale Tomek szedł już dziarskim krokiem nawet na
nią nie czekając.
-
Nie uciekaj – powiedziała i zrównała się z nim.
-
Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego – zatrzymał się i dodał – i zostaw moją żonę
w spokoju, odkąd znowu się pojawiłaś, tylko się kłócimy.
-
Nie sądzę – burknęła Lola.
-
Co chcesz przez to powiedzieć? – warknął.
-
Opanuj się, na mnie nie działają takie sztuczki – parsknęła – a chciałam przez
to powiedzieć, że gdybyś zaczął ponownie ją adorować, a nie wrzeszczeć,
komplementować, a nie grozić rozwodem, rozmawiać, a nie winić za wszystko, to
może by było wam lepiej.
-
Nie wtrącaj się w nie swoje gniazdo!
-
Nie wtrącam się, tylko wiem, że Kaśka bardzo cię kocha, ale ty z jakiegoś
powodu tego nie widzisz. Poza tym jej się wydaje, że jest brzydka, gruba i nic
nie warta.
-
Oszalała! – krzyknął.
-
Czyżby? – Lola uniosła brew – to nie ze mną mieszka jako żona, ja pojawiłam się
niedawno i chce zrobić wszystko żeby ponownie nabrała pewności siebie, ale dla
niej liczy się tylko twoje zdanie, więc pewnie trudzę się na darmo.
-
Lola, czemu nie jesteś w pracy przed szefem? – usłyszała za sobą surowy głos
pana Piotra.
Uśmiechnęła
się promiennie i zaświergotała.
-
Bo czekałam tutaj na pana, żeby torować panu drogę wśród dżungli boksów i
pięter.
-
Daruj sobie te kłamstewka – zaśmiał się pan Piotr – i do roboty.
-
Już pędzę, już lecę. Cześć Tomek – krzyknęła i popędziła za szefem.
Kaśka
Tomek
wrócił do domu i zastał Kaśkę bawiącą się z chłopcami.
-
Wszystko w porządku? – spytał – złożyłaś wypowiedzenie?
-
Tak – powiedziała – szef się ucieszył i powiedział, że postara mi się dać sporą
odprawę. Od jutra będę oficjalnie bezrobotna.
-
Rozumiem – znikł w łazience.
Kaśka
poszła podgrzać mu obiad.
-
Wyobraź sobie, że pod biurem spotkałem Lolę.
Kaśka
zamarła, ten temat nie wróżył niczego dobrego.
-
Tak? – spytała słabo.
-
Wiedziałaś, że pracuje w tym samym budynku co ja? Tylko ja na parterze –
uśmiechnął się – i sam na siebie. I wiesz co? Chyba coś ją łączy z szefem.
Od
kiedy jej męża interesowały plotki? – była zaskoczona.
-
Nic nie powiesz? Nic nie wiesz?
-
Lola nie ma nikogo, a z szefem po prostu się lubią.
-
A mnie się wydawało, że facet jest wściekły widząc ją rozmawiającą ze mną.
-
Jeżeli facet ma głowę na karku, to ją zdobędzie, ale jeżeli traktuje, jak
reszta, jak pustą blondynkę, to lepiej żeby nie marnował czasu – mruknęła
Kaśka.
Tomek
patrzył na nią tak, że aż się speszyła.
-
Czemu tak się patrzysz? – spytała w końcu.
-
Po prostu patrzę, przecież mogę, prawda? – usiadł za stołem.
-
Możesz, oczywiście, że możesz – powiedziała cicho i zastanawiała się, kiedy
nastąpi wybuch.
Nie
nastąpił, za to w nocy był seks. I kiedy on spał, ona zastanawiała się, o co
chodzi, przecież od miesiąca nawet jej nie dotknął, karał ją w ten sposób za
upicie się.
Julia
Wróciła
do domu, a tam rozgrywało się pandemonium. Ciocia Lusia jęczała na kanapie, a
Helena wachlowała ją chusteczką, za to Hanna nalewała już sporą porcję nalewki
do kieliszka.
-
Co się dzieje? – spytała zaniepokojona.
-
Co się dzieje? – ciocia Lusia oddychała głęboko – co się dzieje?! Nic mi nie
mówicie, same tajemnice. A ja stara i biedna muszę się skradać, jak złodziej. I
to do kogo? Do rodzonych siostrzenic.
Julia
spojrzała na siostry pytającym wzrokiem, te wzruszyły tylko ramionami.
-
Może ciocia najpierw się uspokoi, a potem wszystko nam wyjaśni – mówiła Helena.
-
To wy mi się tutaj tłumaczcie. Najpierw idę przez podwórko, a ta – wskazała na
Julię – obściskuje się z jakimś bandziorem, a potem dzwonię do drzwi, a otwiera
mi półnagi mężczyzna.
-
Ciociu, to żaden bandzior – powiedziała Julia.
-
Ciociu, miał na sobie całe ubranie – dodała Helena.
-
Do tego siedzieliśmy w trójkę w salonie – poparła siostrę Hanna.
-
I gdzie jest Dominik? – spytała Julia.
-
Uciekł – powiedziała Helena i spojrzała z irytacją na ciotkę.
-
Tylko proszę nie patrz na mnie takim wzrokiem – upomniała ją ciocia Lusia.
-
Zachowuje się ciocia tak, jakby nie wiedziała, że czasami ludzie muszą się
najpierw kilka razy spotkać zanim za siebie wyjdą – fuknęła Hanna – przecież
Madzia i Małgonia, na pewno mają chłopaków.
-
Oczywiście – ciocia Lusia usiadła prosto i wlała w siebie cały kieliszek
nalewki, zakrztusiła się, ale w końcu ponownie odzyskała głos – ale nie jakiś
bandziorów, bardzo porządnych młodych biznesmenów.
-
Taaak – westchnęła Julia, ale tak żeby ciocia nie zauważyła.
-
Nasi też nie są gorsi. Mój Dominik pracuje w Opiece Społecznej jako prawnik, a
Julii… - zawahała się, żeby nie powiedzieć ksywą, dokończyła – chłopak…
-
Ma swój sklep z grami komputerowymi – dokończyła za nią Julia.
-
Serio? – spytała bezgłośnie Hanka.
-
Nie wiem – odparła Julia.
-
Przestaniecie konspiracyjnie szeptać – zirytowała się ponownie ciocia Lusia.
-
Spokojnie ciociu, już ci wszystko tłumaczymy – usiadły wokół niej i zaczęły
opowiadać.
Tak
naprawdę to ciocia Lusia nie była taka stara, nie miała nawet 50 lat, ale że
lubiła robić za stateczną matronę, celowo zachowywała się jakby skończyła, co
najmniej 60.
Lola
Siedziała
nad papierami i ponownie poprawiała obliczenia, zastanawiała się nawet, czy nie
powiedzieć o tym panu Piotrowi, ale zawsze coś ją rozpraszało i zapominała o
tym.
-
A czy ty tak możesz sobie bazgrać po cudzych dokumentach? – spytał Kacper.
-
A kto się dowie, przecież czyta je jedynie pan Piotr – powiedziała do niego.
-
Mimo wszystko…
-
Człowieku, gdybym tego nie poprawiała, dawno byśmy poszli na bruk, te
wyliczenia są tak błędne, że żaden porządny kontrahent nie chciałby mieć do
czynienia z takimi lebiegami matematycznymi, jak my.
-
Acha – zastanowił się Kacper – ratujesz firmę.
-
Nie, pana Piotra.
-
Kochasz się w nim?
-
Czy nie za krótko się znamy, żebyś zadawał mi tak idiotyczne pytania? –
parsknęła Lola.
-
Przepraszam - zmieszał się Kacper.
-
Nie panikuj – zaśmiała się dziewczyna – lubię pana Piotra, ale nic poza tym.
Na
jej szczęście zdążyła skończyć swój wywód zanim szef pojawił się w drzwiach.
-
Jak zwykle wszyscy na miejscach – ucieszył się mężczyzna – chociaż Lolu,
wczoraj…
-
Panie Piotrze – pogroziła mu palcem Lola – to z kim rozmawiam przed pracą jest
moją sprawą.
-
Jasne, jasne – uśmiechnął się do niej szef, uśmiechem gwiazdora.
-
Szczypiorek został panu na zębach – uśmiech zszedł z ust szefa, po czym znowu
się roześmiał.
-
Ty mała diablico, nie jadłem szczypiorku na śniadanie – i poszedł do swojego
gabinetu.
Kacper
siedział z rozdziawioną buzią.
-
Zamknij usta, bo ci much nawlatuje – poradziła Lola.
Dorota
Naprawiała
swoje auto, gdyż po uderzeniu przez Roberta, miała cały tył do wymiany. Nagle
zadzwonił telefon, nie znała tego numeru, ale odebrała.
-
Halo?
-
Tu Jaszczur – dobrze, że siedziała, bo inaczej by padła trupem.
-
Tak? – spytała słabo.
-
Nie mdlej mi tam z zachwytu – warknął (skąd widział – zastanawiała się) – tylko
ukryj furę, psy węszą, Robert wydał kryjówkę Yogiego, ledwo uszedł. A ty na
bank jesteś na liście policji. Twój były raczej ci tej wygranej nie wybaczy.
Jesteś tam?
-
Tak, zrozumiałam – wykrztusiła – dzięki.
-
I na razie koniec z wyścigami, niech wszystko przyschnie – rozłączył się.
Dorota
dopiero po kilku minutach odzyskała oddech. Skąd miał jej numer?
A
potem zawołała pracowników, oni też się ścigali. Oczywiście jedyną osobą, która
o tym nie wiedziała, był jej ojciec. Owszem wiedział, że ona jeździ sportowym
wozem, ale wyścigi?
Jego
córka, nigdy – tak właśnie tłumaczył się policji.
Do
warsztatu weszło ich kilkoro, przetrząsnęli całe zaplecze, ale znaleźli tam
starego grata z wybebeszonym środkiem, kilka nowszych części porozkładanych
byle gdzie, a tak to same samochody klientów.
-
A ta szopa? – spytał jeden z nich.
-
To garaż mojej córki.
-
A jaki jest tam samochód?
-
Sportowe audi.
-
Możemy zobaczyć?
-
Dorota?
-
Owszem, zapraszam.
Policjanci
weszli i zobaczyli zwykły sportowy samochodzik dla bogatych panienek.
-
Maska – polecił jeden z nich.
Podniosła.
A tam było to co zwykle, żadnych dodatków.
-
Możemy obejrzeć go w środku?
-
Czemu nie? – po czym zwróciła się do ojca – czego panowie szukają.
-
Dostali telefon, że ktoś tu ma wyścigówkę i się nielegalnie ściga – ojciec
patrzył jej uważnie w oczy, ale nic w nich nie wyczytał.
Policjanci
odeszli z niczym. Po jakimś czasie ojciec zebrał wszystkich pracowników oraz
swoje dzieci żeby porozmawiać:
-
Czy ktoś może mi powiedzieć, co jest grane?
Cisza.
-
Jeszcze rano, na zapleczu stał sportowy żółty wóz, też audi, a teraz stoi tam
gruchot- mężczyzna popatrzył uważnie na wszystkich, ale nikt się nie odezwał.
-
Zdaje sobie sprawę, że ten samochód czasami jest czerwony, ma napisy, czasami niebieski, czasami biały.
Mało tego, wiem, że ktoś się z was ściga, kto?
Ręce
podniosły trzy osoby.
-
We trzech, tym samym?
-
Nie – powiedział niepewnie Janek – mamy swoje.
-
A tym, kto?
-
Ja tato – powiedziała Dorota – a policję nasłał Robert, bo przegrał ze mną
wyścig.
Ojciec
wyszedł przed warsztat, stał tam kilka chwil, w środku wszyscy zamarli w
oczekiwaniu. Mężczyzna wrócił i zwrócił się do córki.
-
Nielegalne części?
-
Nie?
-
Oryginały.
-
Wyłącznie.
-
Za twoje pieniądze?
-
Jak najbardziej.
-
Tylko nic nie mów matce, dostałaby zawału. Powiem jej, że szukają złodzieja
samochodów, czy coś takiego. A ty podziękuj tym, którzy cię ostrzegli.
Zanim
wyszedł, dodał jeszcze.
-
A następnym razem, chce wiedzieć wszystko, nie mogę przecież pozwolić ci wpaść
w tarapaty.
Dorota
miała wrażenie, że wszystkim łącznie z nią szczęki spadły na podłogę.
-
Czy mi się wydaje, czy twój ojciec jest z ciebie dumny?
-
Acha – była tylko tyle w stanie odpowiedzieć.
Kaśka
Szli
wieczorem na imieniny do jej matki. Tomek nie miał nic do swoich teściów, ale
chyba z zasady narzekał.
-
Jak nie chcesz iść, to zostań w domu – powiedziała do niego naburmuszona.
-
Nie to, że nie chce iść, ale twoja matka zadaje niedyskretne pytania.
-
Tak, jak i twoja – odparła.
-
Jakie na przykład? – oburzył się.
-
O kolejne dzieci na przykład, o stawianie głupich figurek na czas ich
przyjazdu.
-
Chyba nie chcesz się kłócić tuż przed wyjściem?
Zaskoczył
ją, przecież zawsze tak się zaczynało, a kończyło, że oboje przybywali na
przyjęcie wściekli, a jej matka zadawała niestosowne pytania.
-
Masz rację, trochę się ta moja matka czepia – powiedziała ugodowo Kaśka.
-
W sumie, moja też – przyznał Tomek i wyszedł ubierać chłopaków.
-
Coś mi się tutaj nie zgadza – mruknęła Kaśka, wyjrzała z sypialni, Tomek
zakładał chłopakom buty.
-
Tomek? – zawołała go.
-
Tak? – spojrzał na nią bez złości.
-
Nic – odparła i wyszła do nich.
Tomek
wstał, ale chłopcy go ubiegli.
-
Mama, jakaś ty piękna – krzyczeli jeden przez drugiego.
-
To fakt – powiedział jej mąż.
-
Nie mów tak, jeżeli tak nie myślisz – powiedziała cicho.
-
Ale ja tak myślę – poczym spojrzał na nią chmurnym wzrokiem - zawsze musisz się
wszystkiego czepiać – parsknął i wyszedł z chłopcami z mieszkania. Kaśka
spojrzała w lustro.
-
Mogłabyś się czasami ugryźć w język – powiedziała sama do siebie.
Wsiadła
do samochodu, chłopaki już się o coś wykłócali, a Tomasz siedział z marsową
miną.
-
Naprawdę ci się podoba moja sukienka? – spytała i popatrzyła na niego.
Odparł
nie odwracając głowy.
-
Nie sukienka, ty mi się podobasz – i ruszył.
Przezornie
się nie odezwała. Po raz pierwszy od trzech lat przybyli na przyjęcie we
względnej zgodzie, ale to nie powstrzymało jej matki od pytań.
-
Czy u was wszystko w porządku?
-
Jak najbardziej mamo, dawno nie było lepiej – powiedziała Kaśka zgodnie z
prawdą.
Lola
Podczas
przerwy na obiad, poszła do baru położonego na parterze wieżowca. Stołowała się
tu większość pracowników, ponieważ było blisko i nikomu nie groziło spóźnienie.
Lola stanęła w kolejce i studiowała tablicę z menu. Niestety ku jej smutkowi
nie pojawiło się nic nowego, co by mogła zjeść.
-
Niemożliwe, taka damesa, a stołuje się w zwykłym barze – usłyszała tuż za sobą.
Odwróciła się i spojrzała na zupełnie obcą twarz.
-
Do mnie pan mówi? – spytała.
-
Owszem – powiedział młody mężczyzna, a w jego wzroku nie było niczego miłego.
-
Skąd pan wyciągnął takie informacje? Przecież ja nawet pana nie znam.
-
Owszem poznaliśmy się – zapewnił facet – na ostatnim raucie. podszedłem do
ciebie i się przedstawiłem, ale ty spojrzałaś na mnie jak na psią kupę i
odeszłaś.
-
Nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na ty – burknęła.
-
Jak ważna pani, ojoj, kto by pomyślał. Głupia sekretarka, a nosi się, jakby
była główną księgową – mówił zjadliwie.
Ona
tylko pokręciła głową i wyszła z kolejki.
-
Zejdź na ziemię paniusiu – usłyszała za sobą – bo za wysoko, to ty nie latasz.
Kiedy będziesz tak, jak ja, jednym z głównych menagerów, to pogadamy.
Straciła
apetyt i dobry humor. Co w niej takiego było, że wzbudzała w facetach agresję?
Komentarze
Prześlij komentarz