Przyjaciółki - odc.10
Wróciła
z Tunezji opalona i wypoczęta,
najbardziej cieszyło ją to, że na lotnisku czekał na nią Bysior z
kwiatami. Ale zamiast radosnego powitania i uścisków, powiedział poważnie.
-
Nigdy więcej beze mnie nigdzie nie pojedziesz.
-
Masz rację, nigdzie więcej bez ciebie nie pojadę – powiedziała i uśmiechnęła
się szeroko.
Bysior
zbaraniał, bo był przygotowany na jakieś wymówki, a tu taka niespodzianka. Nie
zdążył jednak ochłonąć, ponieważ Julia wisiała mu na szyi i całowała, jak szalona.
-
Tęskniłam – powiedziała – bardzo.
Dorota
Ojciec
patrzył na nią i widział, że urlop dobrze córce zrobił, bo rzuciła się w wir
pracy ze zdwojoną siłą.
-
Zwolnij dziecko, bo znowu będę musiał cię wysłać na wczasy.
-
Nie ma obawy, słońce naładowało mi akumulatory aż do wiosny.
Ojciec
pokręcił tylko głową i wyszedł z warsztatu.
Dorota
została sama, nawet pracownicy już wyszli. Nie usłyszała pukania w drzwi
wejściowe, nurkowała bowiem pod maską jednego z SUV-ów klienta.
-
Emm – usłyszała grzecznościowe odkaszlnięcie.
Poderwała
głowę i zamarła. Jaszczur stał i patrzył w jej umorusaną twarz.
-
Cześć – powiedziała i wyprostowała się.
-
Cześć – jego szare zimne oczy patrzyły na nią ciekawie.
Dorota
zdawała sobie sprawę z tego, jak wygląda, ale nie próbowała nawet przyklepać
rozwichrzonych włosów. Bo to i tak nie miało sensu, dla niego była jedynie
koleżanką z wyścigów. Kiedy milczenie przedłużało się, Dorota powiedziała
-
Co cię do mnie sprowadza?
-
Mam dla ciebie propozycję nie odrzucenia.
-
Tak?
-
Montuję ekipę, z którą wyjadę na zimę do USA, chcesz się zabrać?
Dorocie
klucz wypadł z ręki i uderzył go w stopę. Nawet się nie skrzywił, ale również
nie odwołał swojej propozycji.
Kaśka
i Lola
Lola
odwiedziła koleżankę i podzieliła się swoimi przemyśleniami na temat zachowania
pana Piotra.
-
Może on jest o ciebie zazdrosny? – podsunęła pomysł Kaśka.
-
No coś ty? Dlaczego miałby być?
-
Nie wiem, może szefowie tak się przyzwyczajają do swoich sekretarek, że nie
mieści im się w głowie, że te mogą mieć jakieś życie prywatne.
-
Może coś tym jest – zgodziła się Lola –
ale on nie wygląda na zazdrosnego, raczej smutnego.
-
Daj spokój – powiedziała Kaśka – to twój szef i po prostu ma jakieś humory. Lepiej opowiedz, co tam u
ciebie i Mariusza.
-
Cudownie – Lola rozpłynęła się w zachwytach – co prawda, dwa razy nie wypaliło
spotkanie w jego mieszkaniu, ale tak po za tym, to wciąż mnie gdzieś wozi.
Ostatnio pojechaliśmy pod Radom, na działkę do niego do kolegi i nocowaliśmy…
- I co? – dopytywała Kaśka.
-
I nic. Było dużo ludzi i dużo alkoholu, spaliśmy pokotem, gdzie kto znalazł
kawałek wolnego łóżka, także obudziłam się miedzy dwiema dziewczynami.
-
Przecież nie lubisz takich imprez?
-
No nie lubię, ale chłopaki pili do rana, a my zmęczyłyśmy się około trzeciej i
zasnęłyśmy w trakcie oglądania romantycznej komedii.
-
Widzę, że dla niego zmieniasz swoje nawyki – zaśmiała się Kaśka.
-
Tak wyszło – zaśmiała się Lola – ale dziewczyny były w porządku, siostry tego
kolegi i jeszcze ich koleżanki, mniej więcej w naszym wieku.
-
I gdzie jeszcze byliście?
-
Dwa razy w restauracji w Warszawie, w takich bardzo drogich i kameralnych. On
mnie naprawdę rozpieszcza.
-
A seks?
-
Na razie do niczego nie doszło, ale wiesz, co ci powiem – Lola zamyśliła się –
wiesz, to dziwne… ja nie mam na to ochoty. Konkretnie, z nim. Owszem, całujemy
się, obejmujemy, ale jakoś nic więcej. No jakoś nie mogę i już.
-
Nie pociąga cię?
-
Pociąga, ale wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale bardziej kiedy go nie widzę, niż
kiedy się widzimy.
-
A on? Nie naciska?
-
Trochę tak, ale jakoś udaje mi się zawsze wywinąć.
-
Czy on ci się naprawdę podoba, czy raczej jego hojność wobec ciebie?
-
Nie lecę na pieniądze, bo mam własne – powiedziała zimno Lola, a Kaśka pokiwała
ze zrozumieniem głową – super mi się z nim rozmawia i spędza czas, ale nie
ukrywam, że z moją chemią jest coś nie tak.
-
A może po ostatnich doświadczeniach stałaś się po prostu ostrożna?
-
Może – Lola zastanowiła się, a potem powiedziała z pewnością w głosie – masz
rację, jestem ostrożna i podchodzę do związku dojrzale.
Julia
W
mieszkaniu przywitały ją siostry i brat, którzy zamiast cieszyć się jej
powrotem i żądać zdania relacji z pobytu, od razu kazali jej usiąść i mieli
bardzo poważne miny.
-
Co się dzieje? – Julia poczuła na plecach zimny dreszcz.
-
Stało się to, co przewidziałaś – odezwała się Hanka.
-
Możecie mówić jaśniej?
-
Ciocia Lusia dowiedziała się, czym zajmują się jej córki i dostała zawału.
-
Co?! Kiedy?! – wykrzyknęła Julia.
-
Wczoraj. Przyłapała je, kiedy wyszła z wujem Wackiem z okazji rocznicy ślubu do
restauracji.
-
I one tam były.
Helena
pokiwała głową i dodała.
-
Nie chodzi o to, że tam były, tylko o to z kim i jak były ubrane.
-
Starsi biznesmeni, a one roznegliżowane.
-
Gorzej, chłopaki z półświatka, żołnierzyki – odezwał się po raz pierwszy
Krzysiek.
-
O ja cię – zaczęła Julia i zamilkła – jak ona się czuje?
-
Nienajlepiej, wujek nie odstępuje od łóżka na krok.
-
A te głupie gęsi?
-
Hanka nie wytrzymała i strzeliła jedną i drugą po łbie – powiedziała Helena –
siedzą teraz domu i płaczą. Matka nie
chce ich widzieć.
-
Mówiłam im, że to się tak skończy – warknęła Julia – sama bym im poprawiła.
-
Jedziemy zaraz do szpitala – powiedział Krzysiek – jedziesz z nami?
-
Oczywiście.
Dorota
Zadzwonił
do niej Bysior, co ją trochę zdziwiło, ale odebrała.
-
Był u ciebie Jaszczur? – zapytał bez wstępów.
-
Był – odparła prawie bez drżenia w głosie.
-
Zgodziłaś się?
-
Oczywiście, tylko głupi by nie skorzystał. Zwłaszcza, że zaraz zima, a poza tym
na razie jesteśmy spaleni.
-
Co na to twój ojciec?
-
A co ty się tak wypytujesz?
-
Zaraz ci powiem, co na to twój tata?
-
Powiedział, że mam jechać.
-
Dobrze – Bysior westchnął – to teraz mam prośbę.
-
Jaką?
-
Pomóż mi namówić Julię żeby z nami pojechała.
-
Ożeń się z nią, to wszędzie za tobą pójdzie.
-
Niezły pomysł. Dzięki – i się rozłączył.
Dorota
wzruszyła ramionami i już chciała odłożyć telefon, kiedy znowu zadzwonił
Bysior.
-
Tak?
-
Ale, jakby co, to pomożesz mi ją przekonać?
-
Pomogę – zaśmiała się Dorota.
-
Dzięki.
Kaśka
Oczy
jej błyszczały kiedy mówiła do Tomka.
-
Znalazłam dom naszych marzeń.
-
Tak? Gdzie?
-
Na Zaciszu.
Tomek
pochylił się nad monitorem i obejrzał budynek i podwórko.
-
Rzeczywiście, niczego sobie – powiedział – ale znajdź jeszcze ze dwa obiekty,
żebyśmy mieli porównanie.
-
Już to zrobiłam – oznajmiła uradowana Kaśka – ale ten mi się najbardziej
podoba.
-
A te inne domy?
-
Chotomów pod Warszawą i Henryków.
-
Zuch dziewczynka – pochwalił żonę – umów nas na spotkanie, obejrzymy je sobie.
-
Tak jest panie dyrektorze – zaśmiała się. Tomek pokręcił z rozbawieniem głową.
Lola
Zadzwonił
jej telefon, na którym wyświetlił się nieznany numer. Zazwyczaj nie odbierała
takich połączeń, ponieważ osoby po drugiej stronie zwykle miały dla niej
cudowne oferty nie do odrzucenia. Ale dzisiaj po prostu wcisnęła zieloną
słuchawkę i powiedziała.
-
Halo?
Po
drugiej stronie nie było nic słychać oprócz nerwowego oddechu.
-
Halo? Halo?
-
Zdzira – usłyszała chrapliwy damski głos i połączenie zostało zerwane.
Lola
potrząsnęła ze udziwnia głową i uznała, że to jakiś głupi żart lub pomyłka.
Ale
jeszcze tego samego dnia telefon dwa razy się powtórzył, a kiedy nie odebrała,
przyszedł sms, z tym słowem wypisanym dużymi literami i chyba z tuzinem
wykrzykników.
Najpierw
chciała odpisać, że to pomyłka, ale w końcu zrezygnowała uznając, że osoba po
drugiej stronie tylko na to czeka.
Julia
Z
ciocią Lusią z każdym dniem było co raz lepiej, ale nie wolno było wymawiać
przy niej imion córek. Wtedy dostawała histerii i pielęgniarki musiały dawać
jej coś na uspokojenie. Wujek Wacek natomiast kazał się córkom na jakiś czas
wynieść z domu i nie pokazywać się mu na oczy. Dziewczyny były w szoku i
pierwsze co zrobiły, to udały się do sióstr ciotecznych po pomoc. Otworzyła im
Julia i od razu powiedziała.
-
O! Nasze skretyniałe siostrzyczki przyszły – Hanka i Helena wychyliły głowy z
kuchni.
-
A czego tu chcą?
-
Nie wiem – po czym zwróciła się do Madzi i Małgoni – wchodzicie, czy będziecie
tak sterczeć, jak słupy soli?
Władowały
się z walizkami do środka. Były opuchnięte od płaczu i bardzo pobladłe ze
strachu przed niewiadomą przyszłością.
-
Ojciec nas wyrzucił z domu – odezwała się Madzia.
-
I może jeszcze się temu dziwicie? – Hanka była bezlitosna.
-
Przecież my nic nie robiłyśmy – poskarżyła się Małgosia.
-
Nic, prócz siedzenia z gangsterami w prześwitujących majtkach – przypominała im
Hanka.
-
Ale – zaczęła Madzia.
-
Nic nie mówcie – odezwała się Helena poważnie – nic wam to nie da, a my nie
będziemy wam współczuć. Same sobie to zrobiłyście, mimo, że Julia was
ostrzegała.
-
Sama się prowadza… – wybuchła Małgonia.
-
No z kim – wysyczała Julia – powiedz mi z kim ja się prowadzam?
-
Z Bysiorem – bąknęła siostra cioteczna.
-
O on jest niby kim? Gangsterem? Bogatym frajerem, który zalicza panny za kasę?
-
Przestań! – wrzasnęła Madzia – nie robiłyśmy tego za pieniądze.
-
Nie? Więc po co?
-
Dla fanu – powiedziała cicho Małgonia.
-
Dla adrenaliny – dodała Madzia.
-
No to zapewniłyście matce obie te rzeczy – warknęła Hanka – i fan i adrenalinę.
-
To wasza matka – wtrąciła Helena – wiedziałyście, że ma świra na punkcie
porządności.
-
Właśnie dlatego to robiłyśmy – przyznała Madzia – to był nasz bunt.
-
Wciąż musiałyśmy słuchać, jakie mamy być i z kim się spotykać. Grzeczni chłopcy
o dobrym wykształceniu i zarobkach.
-
A czy to źle? – zdziwiła się Julia.
Madzia
spojrzała na nią ze złością.
-
Wy nie musiałyście tego słuchać codziennie.
-
I na złość matce zaczęłyście się puszczać? – burknęła Hanka, która była tak nie
wkurzona, że dwie pozostałe siostry zastanawiały się, czy zaraz ponownie im nie
przyłoży.
Bliźniaczki
miały na tyle przyzwoitości żeby się zaczerwienić i nic już nie mówić.
-
I jeszcze powiedziałyście jej, że macie porządnych chłopaków– powiedziała
Helena.
-
Ciekawe, o których mówiły? – dodała bezlitośnie Julia.
-
Dajcie już spokój, co? – Madzia wstała i spojrzała na bliźniaczkę – idziemy,
one nam nie pomogą.
Hanka
miała na końcu języka żeby zgłosiły się do któregoś z facetów, którzy je tak
namiętnie macali po tyłkach w dyskotekach, ale Julia pokręciła ostrzegawczo
głową. Odezwała się natomiast Helena.
-
Zostańcie. Rodzicom w końcu przejdzie, a tylko my wiemy, że tych kolesi było
więcej niż ci z restauracji.
-
I lepiej żeby się wasi rodzice o reszcie się nie dowiedzieli – mruknęła Julia.
-
I jeżeli chcecie tutaj zostać, to koniec z byciem latawicami – zakończyła
Hanka.
Bliźniaczki
zgodziły się na wszystko.
Dorota,
Julia, Lola i Kaśka
Zwyczajowo
spotkały się u Kaśki i zdawały relację ze swojego życia popijając piwo i drinki.
-
Jadę do USA – oznajmiła Dorota z błyskiem w oku.
-
Nic nie wiedziałam? – zdziwiła się Julia.
-
Miałaś ciocię Lusię na głowie, więc ci nie mówiłam.
-
Ale Bysior mi coś wspominał, ale nic o tobie nie mówił – dziwiła się Julia.
-
Pewnie nie chciał ci zawracać głowy, skoro latałaś codziennie do szpitala.
-
Masz rację – zgodziła się Julia – no i mów dalej, jedziesz?
-
Oczywiście – Dorocie oczy skrzyły.
-
Czegoś nam nie mówisz – odezwała się Lola z uśmiechem.
-
No właśnie – dodała Julia – a oczy tak ci błyszczą tylko w jednym męskim
przypadku, kiedy mowa jest o….
-
Jaszczurze, tak, tak, tak. On mi to zaproponował i Bysiorowi też i polecisz z
nami, prawda? Proszę?
Julię
zatkało.
-
Ale Bysior nie mówił mi, że się wybiera. Na razie mówił mi, że dostał propozycję
od Jaszczura.
Dorota
zauważyła, że się zagalopowała i usiłowała wybrnąć.
-
Wiem, ale on nie poleci, jeżeli ty się nie zgodzisz, a że jesteście moimi
najbliższymi kumplami na wyścigach, to chciałabym żebyśmy byli tam razem.
-
Z tego co wiem, lecą jeszcze Maciej i Michał – Julia domyślała się, czemu
przyjaciółka ją prosi.
-
Nie zostawiaj mnie z samymi mężczyznami – Dorota przybrała najbardziej żałosny
jaki miała w repertuarze i nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Po chwili
wszystkie cztery śmiały się na całego.
Kiedy
się uspokoiły Julia zwróciła się do przyjaciółki.
-
Bysior do ciebie dzwonił.
-
Może – Dorota przygryzła wargę.
-
Porozmawiam z nim – obiecała Julia – nie mówię nie, ale wszystko będzie
zależało od zdrowia cioci Lusi.
-
A co się stało? – spytała Kaśka. Julia opowiedziała całą historię z
bliźniaczkami.
-
Nieźle – mruknęła Lola – ale żeby zaraz zawał.
-
Słabe serca to nasza rodzinna wada -
przyznała Julia – ale szczerze mówiąc mnie też to zdziwiło. Nigdy bym nie
przypuszczała, że ciotka o tych swoich zasadach mówi tak poważnie, bardziej
myślałam, że to jest takie jej gderanie i tyle.
-
No i co też te bliźniaczki planują dalej robić? – pytała Kaśka.
-
Na razie są w szoku z powodu wyrzucenia ich z domu, więc tylko siedzą nam na
głowie i chlipią po kątach. A mu usiłujemy przygotować grunt na przeprosiny.
-
Nieźle – powiedziała Lola i uśmiechnęła się – ale wracając do tematu USA, to
jak z ciocią będzie ok., to pojedziesz z Bysiorem, prawda?
-
Ja, ja – Julia wahała się, a Dorota dziękowała w duchu Loli za pomoc – tak,
chyba tak.
-
Super – ucieszyła się Dorota i uścisnęła przyjaciółkę.
-
I dobrze, nieczęsto nadarza się taka okazja.
-
Ale my tu cały czas gadamy o sobie – Julia próbowała zmienić temat – mówcie
lepiej co u was?
-
Brzuch mi rośnie – pochwaliła się Kaśka – a w tygodniu jedziemy oglądać domy.
Jak dobrze pójdzie, to zaproszę was na wiosnę na parapetówkę.
-
I pępkowe – zaśmiała się Lola – bo tak jakoś rodzisz w kwietniu? Tak?
-
Termin mam na 5 kwietnia, ale wprowadzimy się pewnie w maju lub czerwcu. Z
resztą, może wcale nam się żaden z wybranych przez nas obiektów nie spodoba.
Lola
nagle sobie coś przypomniała i aż klasnęła w dłonie.
-
Mama mówiła, że ich sąsiedzi chcą sprzedać willę, może dać ci namiary. Tak na
wszelki wypadek.
-
Chętnie, chociaż pewnie będzie to poza naszymi finansowymi możliwościami.
-
Rzucić okiem zawsze można – powiedziała Dorota – a i niedaleko mnie stoi
całkiem ładny dom na sprzedaż. Też ci mogę podrzucić namiary.
-
Super, dzięki – cieszył się Kaśka.
-
A co u ciebie Lola? – zapytała Julia, która uznała, że temat kupna domu został
wyczerpany.
-
Od kilku dni dostaję smsy z brzydkimi wyrażeniami na mój temat. I nie za bardzo
wiem, co z tym zrobić – powiedziała Lola – Mariusz mówi żebym ignorowała, bo to
pewnie naciągacze, którzy chcą zarobić dzięki moim odpowiedziom.
-
Tak też może być – powiedziała Dorota -
do mnie też kiedyś tak pisali. Co prawda bez brzydkich wyrazów, ale za to z
niemoralnymi propozycjami.
-
Chyba macie rację. Będę to ignorować.
Julia
Siedziała
w mieszkaniu Basiora i jadła z nim kolację.
-
Nie masz mi czasem nic do powiedzenia w sprawie wyjazdu do USA.
Bysior
zamarł z widelcem w powietrzu.
-
Mówiłem ci, że dostałem propozycję od Jaszczura.
-
No wiem, ale czy chcesz jechać?
Mężczyzna
odłożył widelec i spojrzał poważnie na Julię.
-
Bardzo chcę, ale to jednak nie dwa tygodnie w Tunezji, ale cztery miesiące za
oceanem. Poza tym nie chcę jechać bez ciebie, więc myślę, że nie ma o czym
mówić.
-
Czyli zostajesz? – chciała się upewnić.
-
Tak. Po co miałbym tam sam pojechać.
-
Ale będziesz żałował, prawda?
Bysior
uśmiechnął się do niej ciepło i pogłaskał po policzku.
-
Może trochę, ale bardziej by mnie przybiła rozłąka z tobą.
-
A ja mogłabym polecieć z wami? Czy to tylko dla wybrańców?
Mężczyzna
wciągnął powietrze i zastanowił się, co ma jej odpowiedzieć.
-
Możesz, tylko wiem, że raczej nie będziesz chciała.
-
Dlaczego?
-
Jak to dlaczego? – takiego obrotu rozmowy się nie spodziewał. – a ciocia Lusia?
-
Ciocia Lusia nie ma tu nic do rzeczy, jutro wychodzi ze szpitala.
-
To znaczy, że chcesz ze mną lecieć? – oczy Basiora rozbłysły.
-
Oczywiście, że chcę, przecież nie mogłabym cię pozbawiać spełnienia marzeń –
już chciał ją wziąć w objęcia i całować, jak wariat, ale zdążyła dodać – tylko
jedna rzecz mnie martwi.
Uśmiechnął
się szeroko.
-
Wiem, o czym mówisz?
-
Tak? – była pewna, że nie wie, ale dała mu szansę.
-
Boisz się, że będziemy wciąż razem i że nie wytrzymam i się na ciebie rzucę z
namiętni zamiarami – Julia uniosła brew zdumiona, ale nie przerywała mu – i masz
rację. Nie wytrzymam z rękami przy sobie, dłużej niż tydzień, dlatego też przez
wyjazdem weźmiemy ślub. Wylot mamy czwartego listopada, a ślub weźmiemy 31
października, co ty na to?
Juli
wywietrzały z głowy wszelkie zmartwienia, nawet te które miała na myśli,
mianowicie praca w gazecie, pozostało osłupienie, szczęście i niedowierzanie.
-
To za dwa tygodnie – zdążyła wydukać.
-
A co tam. Wyrobimy się. Ja nie mam dużej rodziny, ty też nie. Wszystko już
załatwiłem i Kościół i sale i DJ, musisz tylko podać listę gości i kupić
suknię.
Julia
spadła z krzesła.
-
No nie, znowu zemdlała.
Lola
Pan
Piotr stanął przed jej biurkiem i powiedział cicho i poważnie.
-
Leokadio, musimy porozmawiać.
Słysząc
ten ton nawet nie próbowała zażartować. Weszła za szefem do gabinetu i zamknęła
drzwi. Pan Piotr wskazał jej krzesło, po czym nalał solidną porcję koniaku do
szklanki i podał jej.
-
Po co mi to? – zapytała, ale on nie odpowiedział. Za to usiadł na biurku i
spojrzał na nią uważnie.
-
Co się stało? – zapytała – chce mnie pan zwolnić, proszę się nie denerwować,
nie będę rwać włosów z głowy.
-
Lola to nie czas na żarty – słysząc grobowy ton, zamilkła zdumiona – jest mi
trudno to mówić, bo jestem twoim szefem i możesz to źle odebrać, ale nie mogę
milczeć.
Lola
zbladła i przez głowę przeszła jej myśl – wyzna mi miłość i poprosi o rękę.
-
Proszę mówić – zająknęła się.
-
Mężczyzna, z którym się spotykasz jest żonaty.
No
tego to się nie spodziewała. Mina jej stężała i pokręciła stanowczo głową.
-
To nieprawda – powiedziała z drżeniem w głosie.
-
Niestety prawda.
-
Dlaczego pan tak mówi? Czemu chce pan zniszczyć mi szczęście?
-
Ja go nie chcę zniszczyć, ja je ratuję?
-
Mówiąc takie straszne rzeczy? – prawie krzyczała, a on cieszył się, że ma
dźwiękoszczelne drzwi – a może jest pan zazdrosny, może chce pan mnie mieć
tylko dla siebie jako sekretarkę i nie może znieść, że mam życie prywatne.
-
Lola, gadasz głupoty – powiedział twardo – ja chcę dla ciebie, jak najlepiej,
bo bardzo cię lubię. Ale nie będę oszukiwał. Sprawdziłem tego człowieka. Ma dwa
kluby, jeden ekskluzywny, w nim byłaś i klub go go. Miał dwie żony. Z jedną się
rozwiódł, a druga to jedna ze striptizerek, ma z nią syna.
Lola
kręciła głową.
-
Nie, nie, nie – mówiła – niech mi pan takich rzeczy nie mówi, nie!
-
Sprawdziłem.
-
Po co pan sprawdził?! – krzyknęła i wstała.
-
Bo jestem w tobie po uszy zakochany i jeżeli mam ci pozwolić odejść, to tylko z
kimś wartościowym, właśnie dlatego go sprawdziłem – nie miał zamiaru tego
mówić, ale Lola nie zachowała się tak jak myślał. Poza tym i tak po tym
wszystkim pewnie dziewczyna odejdzie z pracy, więc nie miał nic do stracenia.
Lolę
zatkało, do tego stopnia, że aż ją zadławiło i czuła, że się dusi.
-
Wypij koniak – podpowiedział. Jednym haustem opróżniła szklankę i zakasłała, ale
pomogło na oddech.
-
Do widzenia – powiedziała, odwróciła się na pięcie i wyszła z gabinetu i z
sekretariatu i z budynku. Wsiadła do taksówki i zdrętwiałymi wargami podała
adres rodziców. Trzymała się dzielnie aż do drzwi, ale kiedy matka je
otworzyła, rzuciła się jej w ramiona z wielkim płaczem.
Kilka
tygodni później….
Kaśka
Stała
z Tomkiem na posesji, do której namiary dostała od Doroty i mimo, że był
początek listopada zachwycała się widokiem nie tylko domu, ale i ogrodu, w
którym było posadzonych kilka drzewek owocowych, dwa młode orzechy i mnóstwo
krzewów.
-
Będziesz mogła się wykazać jako ogrodniczka – powiedział do niej Tomek.
-
Już nie mogę się doczekać – klasnęła w dłonie.
-
Naprawdę? – zaśmiał się.
-
Oczywiście. Już nawet wiem, gdzie posadzę coś nowego, gdzie będzie stała
altanka i grill.
-
Cieszę się, że jesteś zadowolona.
-
Ja nie jestem zadowolona – pocałowała go – ja jestem szczęśliwa, że to wszystko
jest już nasze.
-
Wejdziemy do środka.
Kaśka
uśmiechnęła się i wyciągnęła coś z kieszeni.
-
Co tam masz?
Wyciągnęła
dłoń.
-
Czerwona wstęga? Robimy wielkie otwarcie? – śmiał się.
-
Na razie małe, takie dla na i chłopców.
-
A właśnie, gdzie oni są? – zaniepokoił się Tomek.
-
Spokojnie, znaleźli huśtawkę ogrodową, nie słyszysz, jak skrzypi?
Pomału
podeszli do drzwi, jak na zwołanie zza rogu wybiegli chłopcy i od razu
pokłócili się o to, kto będzie przecinał wstążkę. Ustalono, że wszyscy utną
swój kawałek. Tomek otworzył szeroko drzwi i powiedział.
-
Oto nasz nowy dom i nowe życie – spojrzał żonie w oczy, ta uśmiechnęła się i
wzięła jednego bliźniaka za rękę, a Tomek drugiego.
-
No to hop – krzyknęła wesoło i wszyscy przeskoczyli przez próg.
Lola
Pan
Piotr czekał na nią w małej i pustej kawiarence niedaleko pracy. Weszła do
środka i mimo, że miała cierpienie wypisane na twarzy, to i tak wyglądała
zjawiskowo. Włosy spięła w wysoki kucyk, na twarzy miała delikatny makijaż i
tylko zaczerwieniony nos zdradzał, że dużo ostatnio płakała.
Usiadł
naprzeciw niego i powiedziała zmęczonym głosem.
-
Dziękuję, że zechciałaś się ze mną spotkać powiedział.
-
Nie było mnie w pracy, więc uznałam, że nie powinnam odmawiać– zaczęła i
urwała. Po czym podjęła – podejdę na dniach i zabiorę moje rzeczy. Bo raczej
nie wrócę.
-
Tak, wiem. Nie dziwie się…
-
To, co pan mówił, to była prawda. On się przyznał – pociągnęła nosem –
powiedział, że miał się zamiar rozwieść i ożenić ze mną, ale ja na to nie
poszłam – uśmiechnęła się smutno – nie jestem taka. Nie chcę rozbijać rodziny.
-
Wiem, że taka nie jesteś.
-
Czuję się brudna – powiedziała nagle głosem mocnym i pełnym pogardy – jak ja
mogłam wplątać się w coś takiego?
-
Nie wiedziałaś o tym.
-
No i co z tego. Od razu powinnam spytać. I te telefony i smsy, to jego żona do
mnie pisała, a mnie to nawet nie
zastanowiło.
-
Lola – powiedział łagodnie pan Piotr – nie czuj się winna, bo nic nie
wiedziałaś. Każdego mogło to spotkać.
-
Mnie to wciąż spotyka – wykrzyknęła przez łzy – wciąż wplątuję się w jakieś
gówniane relacje. Faceci uważają mnie za kretynkę i widzą tylko ładną buźkę.
Albo jak widzą coś więcej, to okazują się żonatymi oszustami. Już wiem czemu
tak chętnie wywoził mnie za Warszawę.
-
Lola, uspokój się – powiedział. Spojrzała na niego bystro.
-
A pan? Co pan we mnie widzi? Bo przecież wyznał mi pan uczucie?
Pan
Piotr długo na nią patrzył zanim odpowiedział, a ona aż się lekko speszyła.
-
Na początku rzeczywiście widziałem tylko twoją ładną buzię. Uznałem, że
będziesz do mnie pasować, bo oboje jesteśmy atrakcyjni fizycznie.
Lola
skrzywiła się.
-
Nie rób takiej miny – zaśmiał się – nie jestem próżny, ale wiem co widzę w
lustrze i wiem, jakie mam powodzenie. I nie będę ci kłamał, że nie jestem
świadomy swojej atrakcyjności. Tak, jak i ty jesteś świadoma swojej.
Potaknięciem
głowy przyznała mu rację.
-
Także z początku widziałem tylko twoje opakowanie, ale szybko okazało się, że
masz coś więcej do zaoferowania. Twoja inteligencja, poczucie humoru, twoja
wiedza bardzo szybko zrobiła na mnie
ogromne wrażenie. I to, jak doskonale spełniałaś swoje obowiązki, zawsze z
uśmiechem i miłym słowem. Podziwiałem twoją radość życia i grzałem się w jej
cieple.
-
No a kiedy pan…, pan się we mnie zakochał?
-
Na wyjeździe integracyjnym.
-
Tak? Nie wcześniej?
-
Wiem, do czego pijesz. Nie zakochałem się w twojej urodzie, a w tobie. Kiedy
zobaczyłem cię, jak siedzisz na parapecie i jak powiedziałaś, co sądzisz o
takich imprezach i że jesteś porządną dziewczyną, która nie szuka wrażeń…,
wtedy wpadłem, jak śliwka w kompot.
-
Dlaczego więc mnie pan nie podrywał?
-
Znam twoje zdanie na temat romansów w pracy – zaśmiał się.
Lola
nie odpowiedziała.
-
Odchodzę z pracy – powiedział niespodziewanie, a ona spojrzała na niego
zdziwiona – i dlatego chciałem się z tobą spotkać.
-
Tak? A czemu pan odchodzi?
-
Mam dosyć tej walki o stołki, poza tym bez ciebie mi się nie chce już starać.
-
I co pan będzie robił?
-
Mam zamiar otworzyć własną firmę i chciałem ci zaproponować współpracę.
Lola
patrzyła na niego zdziwiona.
-
Ale przecież pan wie, że ja do pana nic nie czuję i że uważam za starego…
-
Tylko osiem lat – wtrącił.
-
… i mimo wszystko chce pan ze mną współpracować?
-
Oczywiście. Gdzie ja znajdę tak dobrego matematyka, poza tym twardo stąpasz po
ziemi, a ja mam nawet przy sobie biznes plan – zawahał się – ale nie zdziwię
się, jak odmówisz. W końcu to ode mnie usłyszałaś nienajlepsze wieści.
-
Jestem panu za nie wdzięczna – odparła.
Siedzieli
w milczeniu. Lola grzebała łyżką w
cukrze, a pan Piotr czekał.
-
Niech mi pan pokaże te plany – mężczyzna wyjął z teczki skoroszyt i podał
dziewczynie. Ta zaczęła go uważnie czytać.
-
To dobry plan, chociaż ja bym w punkcie piętnastym zmieniła… - przerwała i
zacięła się – zmieniła bym…
Zaszlochała.
-
Czy chcesz żebym cię przytulił? – zapytał na wszelki wypadek.
-
Tak – powiedziała i rzuciła mu się na szyję.
Kołysał
ją jak dziecko i głaskał po głowie.
-
Obieca mi pan, że mnie nie skrzywdzi – buczała mu w marynarkę.
-
Oczywiście.
-
I że na pewno patrzy pan na moje wnętrze, nie tylko na opakowanie?
-
Na pewno.
-
I nie ma pan narzeczonej, żony, ani kochanki?
Zaśmiał
się, ale odpowiedział z całą powagą.
-
Nie mam.
Uspokoiła
się i odsunęła.
-
Okłamałam pana – chlipnęła.
-
Tak?
-
Bo tak naprawdę, to mi się pan również podoba. Tylko romans sekretarki z szefem
jest taki banalny, że od razu go odrzuciłam.
-
Ale teraz będziemy współpracownikami.
Rozumiała,
ale…
-
Potrzebuję trochę czasu – przyznała.
-
Dam ci go – obiecał.
-
Dużo czasu.
-
Tyle ile trzeba – po czym powiedział stanowczym tonem – najwyższy czas żeby się
ktoś tobą porządnie zaopiekował. Zgadzasz się na mnie?
-
Tak – powiedziała Lola rozczulającym tonem.
-
To przestań się mazać i do roboty. Jeżeli mamy tworzyć firmę, nie możemy sobie
pozwolić na rozgrzebywanie przeszłości. Patrzymy w przyszłość.
-
Ale razem spędzamy teraźniejszość – powiedziała
-
Dokładnie – posłał jej swój gwiazdorski uśmiech.
Kelnerka
w kawiarni szturchnęła koleżankę.
-
Ależ z nich piękna para, takim to zawsze wszystko idzie łatwiej.
-
A dziewczyna pewnie płacze ze szczęścia, bo dostała pierścionek zaręczynowy.
-
Pewnie tak.
Julia
Obudziła
się w nieswoim łóżku, nie w swoim mieszkaniu, wśród nieznanych zapachów i
cieni. I była najszczęśliwszą osobą na świecie, przynajmniej w jej prywatnym
świecie, ponieważ obok smacznie spał jej mąż i to jej wystarczyło żeby czuć się
bezpiecznie. Przytuliła się do jego boku, a on jak na zawołanie objął ją
potężnym ramieniem.
-
Witaj żono – powiedział i cmoknął ją w ucho.
-
Witaj mężu – odparła i również cmoknęła go w ucho.
-
Ile mamy czasu do odlotu?
-
Jakieś pół dnia.
-
Pół dnia, to mało żebym się tobą w samotności nacieszył – mruknął.
-
Trzeba było nie wyrażać chęci wyjazdu do USA.
Pogłaskał
ją po ramieniu.
-
Nie kuś – pocałował ją.
-
Nie narzekaj, będziemy mieć swój pokój.
-
I milion spraw do załatwienia – parsknął śmiechem – to zafundowałem nam podróż
poślubną.
Nie
odpowiedziała, więc spojrzał jej uważnie w oczy.
-
Dlaczego się zgodziłaś? Przecież mogłaś żądać innego miesiąca miodowego?
-
Tu będą aż cztery – uśmiechnęła się – po prostu ta oferta okazała się
ciekawsza.
-
Naprawdę tego chcesz?
-
Ile razy będziesz się pytał?
-
Milion razy.
-
A ja ci odpowiem tak, jak zwykle. Polecę wszędzie, byle z tobą.
Dorota
Miała
miejsce przy oknie, ale nie patrzyła przez nie, tylko obserwowała Julię z
Bysiorem. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że wzdycha. Koło niej usiadł
Jaszczur i przez jakiś czas przyglądał się jej ukradkiem i słuchał mamrotania
pod nosem.
-
Niewiele do nich dociera – odezwał się do niej, a ona spojrzała na niego
zaskoczona. Nie wiedziała, że ją taki zaszczyt kopnie, że będzie podczas lotu
przy niej siedział. Nagle wpadła w panikę, o czym będą rozmawiać, a może on
będzie milczał – widzę, że do ciebie też.
-
Tak. To znaczy nie – zająknęła się i odetchnęła – masz rację, niewiele do nich
dociera, ale co się dziwić, Julia dopiero co poznała smak seksu, a Bysior
szczęśliwie zakończył okres celibatu.
Samolot
ruszył do startu.
Jaszczur
spojrzał na nią uważnie i zapytał.
-
Żartujesz? Ona była dziewicą? W tych czasach?
-
Tak – spojrzała przez okno i obserwowała, jak ziemia coraz szybciej się oddala
– i może to dziwnie zabrzmi, ale w ten
sposób wygrała z innymi dziewczynami.
-
Jak to wygrała?
Popatrzyła
na niego.
-
Postawiła na swoim, a Bysior skakał koło niej, jak koło księżniczki. Mieli czas
się poznać, być ze sobą dla samego bycia. Zmusiła go, żeby to głowa myślała, a
nie popęd. I co? I ma pewność, której ja nigdy nie miałam. Nie musi się bać,
ufa.
-
Możesz mówić jaśniej?
-
Po prostu ona zachowała się tak, jak powinna. Najpierw sprawdziła czy facet ma
wobec niej szczere zamiary. I miał, nie uciekł z krzykiem, jak się dowiedział,
że będzie jego dopiero po ślubie. Mało tego, oświadczył się jej i szybko
ożenił. A ona nie powiedziała temu nie. Nie wodziła go za nos, nie udawała
niedostępnej i nie robiła mu płonnych nadziei. Mogłabym się od niej uczyć. A
nie udowadniać…. – nie dokończyła, bo coś ja zadławiło w gardle – a potem i tak
nie być pewną, bo jak powiem nie, to… Poza tym jej –nie- było prawdziwe, a
moje…
-
Zazdrościsz jej?
-
Trochę – spojrzała na Jaszczura, ale on wpatrywał się w parę przed nimi,
kontynuowała – bo zmarnowałam moje nie, na głupie tak i teraz jaki facet mi
uwierzy, że moje nie, to nie przekomarzanie się, a prawdziwa decyzja.
Westchnęła.
-
No cóż – uśmiechnęła się do niego z przymusem – miałam swoją szansę,
zmarnowałam ją, więc muszę jakoś sobie radzić.
Oparła
głowę na oparciu i zamknęła oczy. Zastanawiała się, po co w ogóle mu to
powiedziała. To był Jaszczur, chłopak, który nie lubił sentymentów, ani
płaczących dziewczyn, ani…
-
A chciałabyś żeby tak było? – wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała na niego
zdziwiona. Po co pytał? Ale pokiwała głową i dodała drżącym głosem.
-
Tak. Chciałabym tak, jak ona. Mieć pewność, że facet widzi we mnie więcej niż
tylko panienkę do zaliczenia i rzucenia. Tak, jak Rob…
-
Jego już nie ma – przerwał jej ostro Jaszczur – teraz mówimy o tobie.
-
O mnie? Ale…
-
To jak, chciałabyś tak, jak Julia?
-
Tak – powiedziała – ale boję się, że nie dam rady, że…
-
A jakby ktoś cię w tym wsparł i pomógł – Jaszczur wyciągnął do niej dłoń.
Patrzyła na nią, jak na zjawisko.
-
Czy ty właśnie – zacięła się na chwilę – czy ty…
-
Tak. Proponuję cię coś innego niż zazwyczaj. Nie tylko ty zostałaś w życiu
wykorzystana. Ja też chcę mieć w końcu pewność, też chcę czuć się bezpieczny i
ufać.
Dorota
milczała zaskoczona tym, co on powiedział. Jaszczur, jak idol, jej autorytet,
okazał się człowiekiem z krwi i kości i uznał ją, za osobę, z którą warto
zacząć od nowa.
-
To jak będzie? Próbujemy? – Dorota położyła dłoń na jego dłoni. Uścisnął ją i
uśmiechnął się do niej, a jego szare oczy przestały być zimne, były ciepłe jak
lato.
-
Tak – powiedziała i uśmiechnęła się do niego, szczęśliwa, jak nigdy dotąd.
KONIEC
Komentarze
Prześlij komentarz