Przyjaciółki - odc.7


Julia 
Hanna przyszła do domu i była blada, jak ściana. Siostry spojrzały na nią i spytały.
- Ciąża czy zatrucie?
- Nie wygłupiajcie się tak, dobrze? – fuknęła i usiadła w fotelu, a potem się rozpłakała.
- Co się dzieje? – pytały jedna przez drugą – wyrzucili cię z pracy? Ciotka Lusia znowu ci przygadała, ktoś był niemiły? No mówże! – niecierpliwiły się.
Ale Hanna tylko kręciła głową i buczała. W końcu Helena nalała jej porządną porcję koniaku i wmusiła w nią. Pomogło.
- Widziałam ojca – powiedziała.
- Co?!
- Właśnie to.
- I przez to płaczesz? – zdziwiła się Helena – ja bym w ogóle się nie przejęła.
- Akurat – burknęła Hanna – też by to tobą tąpnęło.
- Gdzie go widziałaś? – spytała spokojnie Julia.
- Przyszedł się ubezpieczyć.
- No jak powiesz, że go obsługiwałaś, a on cię nie poznał… – mówiła Helena, ale Hanna jej przerwała.
- Nie obsługiwałam go, ale on i tak by mnie nie poznał. Ile miałam lat, jak odszedł, 12?
- A on co? Nie zmienił się?
- Oczywiście, że się zmienił, ale to nadal on, trochę bardziej siwy, trochę zaokrąglony… - Hanna smarknęła w chusteczkę i odetchnęła głęboko – zawsze myślałam, że jak go zobaczę, to rzucę się na niego z pięściami i powybijam wszystkie zęby za to, co nam zrobił. A tu proszę, zbaraniałam i się popłakałam.
- Nie wierzę – burknęła Julia.
- Co nie wierzysz? – spytała Helena.
- Nie wierzę, że mając możliwość porozmawiania z nim, nawet nie podeszłaś. Ja bym podeszła i powiedziała, cześć tatuśku, pamiętasz? To ja, twoja córka!
- Zamurowałoby cię, tak jak i mnie – powiedziała Hanna – ale nie martwmy się, raczej już go nie zobaczymy. Mówił coś o wyjeździe na stałe, chyba do Kanady. Nie słyszałam za dobrze, bo sama miałam klientkę.
- A niech sobie stąd frunie gdzie chce – powiedziała Helena – mnie to zwisa.
- Oczywiście, tak jak i mnie – powiedziała Hanna i siostry wiedziały, że same siebie oszukują.




Dorota i Julia
Siedziała w domu i nudziła się  jak mops, kolejna sobota spędzona w samotności. Oczywiście mogła się z kimś spotkać, ale jakoś nie wyszło.
Rodzice wyjechali na wakacje, Karina i Jasiek poszli na randki, a ona zaległa przed telewizorem i bezmyślnie przerzucała kanały. Na dźwięk dzwonka aż podskoczyła.
- Kto to może być? – zapytała samą siebie i poszła otworzyć.
Za drzwiami zastała cały tabun ludzi.
- Niespodzianka – krzyknęła Julia.
- Ja nie mam urodzin – bąknęła zaskoczona dziewczyna.
- No i co z tego – śmiała się Julia – ale masz wolną chatę.
- Ciekawe skąd wiedziałaś?
- Nieważne, zapraszasz? Czy mamy sobie iść?
- Wejdźcie - uśmiechnęła się Dorota.
Do domu wtłoczyło jej się kilkanaście osób. Bysior, Julia, Grzechota, cała śmietanka wyścigów z…, nie mogła uwierzyć… z Jaszczurem.
- Skąd ich wszystkich wytrzasnęłaś? – szepnęła do Juli.
- Ja? – zaśmiała się dziewczyna – to Bysior, jemu podziękuj.
- Ale dlaczego  przyszliście do mnie?
- Bo u mnie było by za mało miejsca – Julia wzruszyła ramionami – poza tym, nie cieszysz się, że mnie widzisz?
- Bardzo, ale co z twoją książką?
- Już skończyłam – uradowała się Julia.
Rozkręciła się mała imprezka, która trwała do późnych godzin nocnych, ale Dorota ani razu nie odważyła się podejść do Jaszczura, on też tego nie zrobił.
Przez to czuła się trochę zawiedzona.

Lola
Siedziała ze smętną miną w pracy i bezmyślnie rysowała w notatniku.
Był już poniedziałek, a on nie zadzwonił – westchnęła. Co z nią było nie tak?
Czemu jedyny facet, który normalnie z nią rozmawiał musiał okazać się takim samym palantem, jak inni?
- Dzień dobry – powiedział pan Piotr wchodząc do biura.
- Dzień dobry – odparła Lola, ale nawet na niego nie spojrzała, tylko dalej wpatrywała się w pustkę.
- Lola, coś ty taka nie w sosie? – spytał szef – czyżby misja, z którą cię wysłałem nie wyszła?
- Wyszła – bąknęła Lola i spojrzała na szefa, jak zwykle nienagannego i jak z pod igły.
- Może zatem przyjdziesz do mojego gabinetu i coś opowiesz?
- Nie ma o czym – marudziła.
- No to wyszła, czy nie?
- Bawiliśmy się dobrze, ale nic poza tym, wyszło tylko to, że zaakceptowali mnie w końcu w swoim towarzystwie.
- To dobrze, spotykaj się z nimi jak najczęściej.
- Oczywiście – bąknęła.
Szef  postał jeszcze chwilę przed jej biurkiem, w końcu zapytał.
- Wszystko w porządku?
- Tak – zapewniła – w najlepszym.
Szef wzruszył ramionami i zamknął się w gabinecie.
Lola spojrzała na swój telefon – „Dzwoń komórko, natychmiast!”
Ale niestety nic takiego się nie wydarzyło.

Kaśka
Nawet po dwóch dniach nie mogła wyjść z oszołomienia w jakie prowadził ją Tomek. Co i raz się go pytała.
- Tomek, ale ty mówiłeś to wszystko tak serio, prawda?
On wtedy się  uśmiechał  i ją całował.
- Serio.
- I będziemy rozmawiać, tak?
- Cały czas to robimy.
- Ale tak poważnie, tak.
- Mam wrażenie, że twój mózg wyparował – śmiał się.
- To wszystko przez ciebie – uśmiechała się szeroko.
- Wiem – Tomek był wyraźnie ucieszony, a Kaśka chciała żeby ten stan trwał jak najdłużej.

Julia
Sama nie wiedziała kiedy zakochała się w Bysiorze, ale kiedy to sobie uświadomiła, zaskoczyło ją to, ponieważ w życiu by nie przypuszczała, że jest w stanie zakochać się w takim byczym karczychu. Wyglądał jak dresiarz, ale tak się nie zachowywał, wyglądał jakby nie był w stanie sklecić trzech poprawnych zdań, a w rzeczywistości prowadził bardzo interesujące rozmowy.
I zastawił na nią sidła, a ona w nie wpadła i wcale nie chciała z nich wychodzić. Było jej dobrze, zwłaszcza, że on do niczego się nie spieszył, do niczego jej nie zmuszał. Chciał być tylko blisko niej, to wszystko.
I ona również.
- Czemu się tak na mnie patrzysz? – spytał.
- Bo chyba się w tobie zakochałam – powiedziała bez udziału woli. Bysior zamarł, a Julia przeraziła się swojej szczerości i uciekła.
Złapał ją tuż przed klatką schodową, wziął ją w ramiona i śmiejąc się mówił.
- Gdzie biegniesz wariatko.
- Puść mnie, chcę się ze wstydu zapaść pod ziemię.
- A czego się wstydzisz – całował ją.
- Nie wiem – oddawała pocałunki.
- Nie masz czego, bo twoje wyznanie jest dla mnie bardzo ważne.
- Naprawdę? – spojrzała mu w oczy, a tam tliły się ogniki wesołości i czułości.
- Naprawdę.

Lola
Kiedy już zupełnie straciła nadzieję, zadzwonił.
- Cześć – powiedział wesoło, a  ją zamurowało. Nie wiedziała co powiedzieć, czy zacząć na niego krzyczeć, czy się ucieszyć. Z drugiej strony przecież nic jej nie obiecywał.
- Cześć – wydukała wreszcie – cieszę się, że cię słyszę.
- Też się cieszę, bo myślałem, że zaczniesz krzyczeć.
- A dlaczego?
- Bo dopiero teraz dzwonię?
Lola zaczęła się śmiać.
- No coś ty, przecież nie umawialiśmy się na konkretny dzień – a w myślach krzyczała – yes! yes! yes!
- Miło mi to słyszeć, a kiedy umówimy się na ten konkretny dzień? – zapytał.
- A co proponujesz?
- Może jutro o 19 00, przy Rotundzie?
- Chętnie, do zobaczenia.
Wyłączyła się i spojrzała prosto na szefa.
- Nie pozwalam na prywatne rozmowy w pracy – powiedział dziwnie zimnym głosem.
- Przepraszam szefie, to się więcej nie powtórzy – mruknęła Lola ze skruchą.
- Mam nadzieję – pan Piotr wyszedł z pomieszczenia.
Spojrzała na Kacpra.
- Co go ugryzło?
- Nie wiem – odparł kolega – ty go lepiej znasz.

Dorota
Nareszcie zaczęło się coś dziać. Wsiadła w swój sportowy wóz i wyjechała z podwórka. Już miała wcisnąć gaz do dechy, ale coś jej się nie spodobało. Na początku nie wiedziała, co konkretnie, ale po kilku minutach jazdy stwierdziła, że ma ogon. Policję w cywilu.
- No pięknie – mruknęła do siebie – to sobie pojeździłam.
Kontroli się nie bała, przecież nie mogli jej zabronić jeździć sportowym wozem. Gorzej, jak zaciągną ją do fachowców i ci zajrzą pod maskę.
- Myśl kobieto, myśl.
Po pierwsze pojechała w odwrotnym kierunku niż wyścigi, a potem uśmiechnęła się szeroko, całodobowy supermarket.
Zatrzymała się na pustawym już parkingu i nie patrząc co zrobią tajniacy weszła do sklepu. Wzięła wózek i zaczęła spokojnie chodzić między półkami, skoro nabrała ochoty na zakupy o 22, to mogła, to zrobić porządnie. Wyjęła telefon i napisała do Bysiora.
- Mam ogon, nie będzie mnie.
Po minucie odpisał.
- Ja też, wróciłem do domu.
Czyli wiedzieli więcej niż powinni, kto jeszcze sypał?
Po półgodzinie wyszła ze sklepu obładowana siatami, pomału wrzucała je na tylne siedzenie. Kiedy odprowadzała wózek, widziała tajniaków przyczajonych za jednym z samochodów.
Pojechali za nią aż do domu, ale nie zatrzymywali.

Kaśka
-  Może byśmy zostawili chłopców u twoich rodziców? – powiedział Tomek przy obiedzie.
- U moich rodziców? – zdziwiła się.
- Co cię tak dziwi?
- Ostatnio mówiłeś, że są za mali.
- Ostatnio oboje mówiliśmy wiele głupot – uśmiechnął się do niej czule – i wcale nie chcę zostawić ich u nich na całą noc.
- Nie?
- Chcę cię zabrać na randkę, co ty na to?
Kaśka aż pisnęła z radości i rzuciła się mężowi na szyję. Oczywiście te piski sprowadziły do kuchni chłopców, którzy jak się dowiedzieli, że pojadą na kilka godzin do dziadków przyłączyli się do ogólnych pisków i radości.

Lola, Dorota, Kaśka i Julia
Dziewczyny umówiły się na spotkanie i trzy z nich miały wypieki na twarzy, czwarta niestety siedziała cicho, bo jedynie przed Julią mogła  wylać swoje żale.
Dlatego Dorota żeby odsunąć złe myśli od siebie powiedziała:
- Widzę, że pękacie od nadmiaru wrażeń, więc która pierwsza opowiada?
- Ja! – krzyknęły wszystkie naraz i zaczęły się śmiać.
W końcu jakoś się podzieliły. Zaczęła Lola.
- Mariusz w końcu zadzwonił i się umówił.
- Ten od klubu? – upewniła się Kaśka.
- Dokładnie ten – cieszyła się  Lola, jak nastolatka – nie wiem gdzie mnie zabierze, ale już nie mogę się doczekać.
- Fakt – mruknęła Dorota – pierwsze randki zawsze są ekscytujące.
- A ja nie byłam na pierwszej randce – poskarżyła się Julia.
- To wypomnij to Bysiorowi – śmiała się Dorota.
- Tak, a on wtedy powie, że sama jestem sobie winna, bo nie chciałam dać się namówić na spotkanie.
- No dobra, ale teraz ja mówię – przypomniała o sobie Lola.
- No tak – przyznała Dorota.
- Ten Mariusz, to jest pierwszy facet, który rozmawia ze mną, jak z człowiekiem.
- A twój szef? – wtrąciła Kaśka.
- Co mój szef.
- No, on też z tobą tak rozmawia.
- Ale jest szefem, a nie chłopakiem, z którym idę na randkę.
- No masz rację i co dalej?
- A ja wiem? Nic – zakończyła nagle temat – lepiej powiedz co u ciebie, bo kiedy rozmawiałyśmy przez telefon miałam wrażenie, że bełkoczesz.
- Nie bełkotałam, tylko ze szczęścia brakowało mi słów.
- Aż tak dobrze?
- Lepiej. Tomek znowu jest taki, jak dawniej. Wciąż mnie przytula, rozmawia, zabiera na randki.
- To z mężem też można? – spytała Dorota.
- Oczywiście! – wykrzyknęła Kaśka – i to jest w tym wszystkim niesamowite. Mało tego, nie miał żadnego – ale – żebym się z wami spotkała.
- A co go skłoniło do zmiany? – zaciekawiła się Julia.
Kaśka wzruszyła ramionami.
- Powiedziałam, że żałuję, że go poznałam, a on tak się tym przejął, że teraz niemal mnie na rękach nosi. Jestem taka szczęśliwa! – i się rozpłakała.
Dziewczynom kilka minut zajęło uspokajanie szczęśliwej mężatki, a potem mogły przejść do Juli.
- Jak to wyznałaś mu miłość? – dopytywała Dorota.
- Jakoś wyszło?
- A on co?
- No ucieszył się.
- Nie o to pytam – parsknęła Dorota – też ci wyznał miłość?
- No nie – powiedziała smutno Julia.
- Faceci zawsze się asekurują – powiedziała Dorota smutno.
- To, że Robert był… - zaczęła Julia.
- Nawet o nim nie wspominaj.

Julia
Dorota swoją wypowiedzią zasiała w sercu Juli ziarno niepewności i odkąd dziewczyna wróciła ze spotkania, nie mogła przestać o tym myśleć. Mimo, że była 3 nad ranem ona przewracała się z w łóżku z boku na bok i nie mogła zasnąć.
- A jak on mnie nie kocha? – pytała samą siebie.
- Oczywiście mogę mu się podobać, bo jestem inna od dziewczyn z wyścigów. To ta inność może go pociągać, ale przecież nie oznacza to miłości – dyskutowała ze sobą.
- Głupia Dorota, po co to mówiła – złościła się – sama jestem głupia, bo się wkręcam. Może Bysior jeszcze mnie nie kocha, ale przecież bardzo lubi, a to też jest ważne.
- Kogo ja chcę oszukać, chcę żeby mnie kochał – zdradziecka łza pociekła jej po policzku.

Dorota
Dostała sms od Skarbnika: „Przyjedź na piachy w środę o 21 00, ale nie sportówką, robimy grilla.”
Dziewczyna lekko się zdziwiła treścią, ale w końcu to nie ona była organizatorem wyścigów, więc jeżeli Skarbnik chciał robić grilla, to na niego pójdzie bez żadnego, ale.
Zadzwoniła do Bysiora, ale zanim cokolwiek powiedziała, rzekł:
- Tak wiem, ale cisza.
- Skąd…?
- Mówię cicho – i się rozłączył.
Zrozumiała, że to nie będzie zwykłe spotkanie. Po chwili zabrzęczała komórka, to był Bysior. 
- I ani słowa małej – znowu się rozłączył.
Dorota domyśliła się, że chodzi o Julię, ale nie rozumiała tej konspiracji, przecież nie założyli im podsłuchów. A jeśli?
Spojrzała nieufnie na aparat telefonu.
- Paranoja! – parsknęła.

Lola
Mariusz nie określił miejsca, do którego pójdą, więc dziewczyna ubrała się elegancko, ale nie za bardzo, żeby nie wyglądać, jakby wybierała się na bal.
Mężczyzna przybył punktualnie, wręczył jej bukiet małych różyczek i od razu wziął za rękę. Lekko zaskoczona Lola dała się bez trudu poprowadzić do jego samochodu, tam się ocknęła.
- Nie jeżdżę z nieznanymi mężczyznami – powiedziała.
Spojrzał na nią bystro i uśmiechnął się szeroko.
- Powiem tak, gdybym miał cię zgwałcić i tak bym to zrobił niezależnie, czy wsiądziesz do mojego wozu, do taksówki, czy poszlibyśmy pieszo. Może by się to odwlekło w czasie, ale bym to zrobił. A że nie jestem gwałcicielem, to nie masz się czego bać, wsiadaj.
Otworzył przed nią drzwi.
Lekko zbita stropu Lola wsiadła.
- Przepraszam – powiedziała, gdy już jechali.
- Nie masz za co – mruknął – dobrze, że jesteś ostrożna, ale na serio nie jestem żadnym zwyrodnialcem.
- A gdzie mnie zabierasz?
- Do restauracji – powiedział – wiem, że trochę to schematyczne, ale nie sądzę, żebyś chciała czegoś bardziej ekstremalnego.
Lola roześmiała się.
- Masz rację, restauracja będzie w sam raz.
Nie przewidziała tylko, że była to jedna z najdroższych restauracji w Warszawie. Na jej zaskoczenie Mariusz odpowiedział.
- Jesteś tego warta.

Kaśka
Tomek przyszedł do domu w wyśmienitym humorze i od progu krzyczał, że ma niespodziankę.
Kaśka wytarła ręce w ścierkę i wyszła do niego, chłopcy już skakali wokół ojca.
- Jaką niespodziankę! – krzyczeli – tato powiedz, jaką niespodziankę.
Tomek spojrzał na żonę z błyskiem w oku i powiedział.
- Wyjeżdżamy na wakacje.
- Przecież już wrzesień, chłopcy poszli do przedszkola – zaczęła i urwała widząc zawiedzoną minę męża. „Przedszkole nie zając, nie ucieknie” – pomyślała, a głośno powiedziała wesoło – to gdzie jedziemy?
- A gdzie byś chciała?
- Do Hollywood.
Tomasz roześmiał się i powiedział.
- Może następnym razem, teraz musisz się zadowolić Marokiem.
- Co?! – była zaskoczona – dlaczego Maroko? Skąd to Maroko?
- Nie gorączkuj się, moja klientka musiała zrezygnować z wyjazdu, lecimy zamiast niej, a że ma też dwoje dzieci mniej więcej w tym samym wieku, co nasi chłopcy, to po prostu jedziemy.
- W jej miejsce?
- Oczywiście i to za darmo.
- No nie, nie wkręcisz mnie w to – niedowierzała Kaśka.
- Nie wierzysz, dzwoń – podał jej swój telefon – ona musiała zrezygnować, z powodu spraw rodzinnych, a że mamy od lat wspólne interesy, to po prostu umówiliśmy się na kilka ulg dla nie w przyszłości. A i lecimy we wtorek.
- Aaaa! – krzyknęła Kaśka – lecę się pakować, to za dwa dni.
I zamiast rzucić się mężowi na szyję pobiegła wyciągać z szafy letnie ubrania.

Julia
- Nie mogę się z tobą spotkać – tłumaczył się Bysior Julii przez telefon.
- Tak? Czy to nie przypadek, że Dorota też nie może się ze mną spotkać?
- Nic mi o tym nie wiadomo – mruknął Bysior.
- Oboje kłamiecie – Julia podniosła się z kanapy, na której siedzieli w mieszkaniu Bysiora.
- Gdzie idziesz?
- Nie musisz wiedzieć – burknęła i szybko wyszła na klatkę schodową.
Złapał ją za rękę i wciągnął z powrotem do środka.
- No dobra, nic się przed tobą nie ukryje – powiedział skruszony - Jedziemy na ważne spotkanie, nie mogę cię zabrać, bo jest to zbyt niebezpieczne.
- Będzie strzelanina czy coś?
- Nie – zaśmiał się – ale nie chcę żebyś razem ze mną wylądowała na komisariacie.
- Robisz z siebie przestępcę – parsknęła.
- Może nie przestępcę, ale czysty jak łza to ja nie jestem, a ty nie powinnaś szargać swojej reputacji.
Julia zaczęła się śmiać.
- Co cię tak rozśmieszyło?
- Twoje średniowieczne poglądy na moją osobę, a ja mam w nosie moją reputację.
- Ale ja nie mam – powiedział – i nie zabiorę cię i nie patrz tak na mnie, bo nie zmienię zdania i Dorota też cię nie weźmie.
- Zobaczymy.

Lola
Była w swoim małym prywatnym raju. Mariusz okazał się ideałem pod każdym względem. Inteligentny, dowcipny, hojny, szarmancki. Mogłaby wymieniać jego zalety godzinami.
- Lola! – poderwała głowę, przed jej biurkiem stanął szef – gdzie ty błądzisz myślami?
- Nigdzie szefie – jednak jej maślany wzrok mówił coś zupełnie innego.
- Chcę cię widzieć za 5 minut u mnie na dywaniku – powiedział ostro.
Lola spojrzała na niego czujnie.
- Szefie, co się stało, czemu pan na mnie krzyczy, przecież to, że jestem zakochana nie wpływa na efektywność mojej pracy.
Pan Piotr spojrzał na nią z góry i powiedział kwaśno.
- Właśnie widać, nawet nie zauważyłaś jak przyszedłem.
Lola uśmiechnęła się do niego zalotnie.
- Czy pan nigdy nie był młody?
W odpowiedzi usłyszała tylko trzask drzwi.
- O co mu chodzi? – mruknęła pod nosem i skupiła się na sporządzaniu raportu.

Dorota
Zaparkowała wśród szpaleru samochodów i wysiadła z auta. Rozejrzała się po „Piachach.” Jak nazywali plażę nad Wisłą, która czasami służyła im jako miejsce spotkań i omawiania ważnych spraw. Miejsce to znajdowało się spory kawałek za Warszawą i można było do niego dojechać tylko polnymi drogami. Lokalizacja była idealna, ponieważ już z daleka było widać, czy ktoś jedzie. Trudno byłoby się tutaj komukolwiek zakraść.
Podeszła do Bysiora, który stał przy grillu i smażył karkówkę.
- Są już wszyscy?
- Nie – powiedział – brakuje jeszcze kilku osób, ale dali znać, że zaraz będą.
- No i co tutaj będzie się działo?
- Nie wiem, organizatorami są Jaszczur i Grzechota.
- Są już? – wypytywała.
- Ślepa jesteś, czy co? – zaśmiał się Bysior – stoją przy wodzie.
- Jeszcze się porządnie nie rozejrzałam.
Kiedy zebrali się już wszyscy, nie zadziało się nic. Po prostu siedzieli i jedli mięso z grilla, popijali zimnymi napojami złorzecząc, że nie mogą napić się piwa.
W pewnym momencie Dorota zobaczyła w oddali światła.
- Bysior – powiedziała do mężczyzny – ktoś tu jedzie.
Ale nie była pierwszą, która to zauważyła. Ludzie podnosili się miejsc żeby zobaczyć, kto to i w razie czego uciec.
- Obserwuj ludzi – usłyszała tuż przy uchu. Odwróciła się i spojrzała w oczy Jaszczurowi, ten uśmiechnął się drapieżnie i odszedł.
To była policja. Jeden radiowóz, zebrani stwierdzili, że to nie jest żadne zagrożenie i powrócili do konsumpcji.
Dorota spełniła prośbę Jaszczura i obserwowała.
Tymczasem policjanci wysiedli z wozu, podszedł do nich Bysior ze Skarbnikiem.
Policjanci powiedzieli, że dostali informacje o nielegalnym spotkaniu fanów wyścigów i przyjechali sprawdzić. Widząc bawiących się ludzi ograniczyli się do sprawdzenia, czy wszyscy są trzeźwi i byli bardzo rozczarowani, gdyż nikt nie tknął ani grama alkoholu. Odjechali.
- No i co? – Jaszczur ponownie stanął za nią i szepnął.
- Nie Maciek i nie Michał – powiedziała – chociaż wydawało by się, że są przyjaciółmi Roberta.
- Masz jakieś typy?
-  Tak, jeden typ, według mnie to Gonzo, nasz mały przegrany Bonzo.
- Bingo! – powiedział uradowany Jaszczur.
- I co zrobicie? – spojrzała w szare oczy Jaszczura, były zimne.
- To co należy – mruknął i odszedł.
- Co za człowiek – powiedziała sama do siebie – człowiek zagadka w mordę jeża.

Julia
No i jej nie wzięli – myślała oburzona – ani jedno ani drugie nie dało się przekonać. Dorota powiedziała, że to spotkanie zarządu. Jakiego zarządu? Przecież oni nie mieli żadnego zarządu, jedynie Skarbnika.
Natomiast Bysior po prostu się z nią nie spotkał, tylko przez telefon oznajmił, że on jedzie, a ona nie.
- Wybacz kotku, że nie mówię ci tego w twarz – powiedział – ale wiem, że gdybyś spojrzała na mnie tymi pięknymi oczami, nie mógłbym ci niczego odmówić.
- Tchórz – powiedziała do niego.
- I do tego przystojny – śmiał się.
Jak oni mogli robić z niej taką mimozę, przecież nie była taka, była twarda. Zrobiła artykuły o miejscach, w których nie chciała być, nie boi się wyzwań. Ale nie, oni potraktowali ją jak smarkulę. Postanowiła się na nich zemścić.

Lola
Odkąd zaczęła się spotykać z Mariuszem, szef przestał się do niej uśmiechać, nie dawał się wciągać w żadne potyczki słowne i w ogóle stał się oschły i rzeczowy.
Wezwał ją na dywanik.
- Lola, czy dowiedziałaś się czegoś w sprawie oszustw?
- Nie, ponieważ oni na spotkaniach tylko plotkują o tym, kto z kim się przespał, a z kim jeszcze nie.
- To za mało – mruknął niezadowolony.
- Wiem, ale nic na to nie poradzę, z resztą oni przy mnie nic nie powiedzą, bo jestem pana sekretarką.
- I dopiero teraz mi to mówisz! – krzyknął – a oni nadal fałszują raporty, przecież możesz w końcu czegoś nie zauważyć! Zwłaszcza, że ostatnio tylko wzdychasz i myślisz o tym swoim Mariuszku! A jak coś przeoczysz, to…!
- To co szefie? – spytała Lola zimno – przeglądanie pana dokumentów do mnie nie należy. Ba! Ponoć robię to nielegalnie, więc co mi szef zrobi? Poza tym moje prywatne życie nie powinno pana interesować, to że jestem zakochana, nie oznacza, że zaniedbuję swoje obowiązki. Dlatego albo pan przestaje się mnie czepiać, czego szczerze mówiąc nie rozumiem, albo skoro jestem taka beznadziejna niech mnie pan zwolni.
Lola wyszła z jego gabinetu trzaskając głośno drzwiami.

Kaśka
Pierwsze trzy dni w Maroku były cudowne. Piękna pogoda, ciepła woda i wszędzie uśmiechnięci ludzie. Dzieciaki cały czas z Tomkiem w wodzie, a ona nasmarowana filtrem 100 mogła do woli się wylegiwać na słońcu. Ale czwartego dnia od samego rana wymiotowała, a potem leżała w łóżku jak zabita. I tak do końca ich pobytu, jedynie wieczorem czuła się lepiej i mogła gdzieś z nimi wyjść. Nabawiła się tez wstrętu do jedzenia, była w stanie przełknąć jedynie bułkę z masłem i żółtym serem.
- Zepsułam nam wyjazd – smuciła się.
- Co tam wyjazd, o ciebie się martwię – powiedział Tomek – dobrze, że to tylko tydzień.
- Następnym razem poroszę wyjazd do Norwegii, tam mnie żadne wirusy żołądkowe nie dorwą – uśmiechnęła się blado.
- Będę o tym pamiętał.

Julia i Dorota
- Myślałam, że będziesz się na mnie dąsać – Dorota była zdziwiona dobrym humorem Julii.
- Mam na kogo – zaśmiała się dziewczyna – Bysior wychodzi z siebie.
- To na nim skupiłaś swoją złość?
- Nie złoszczę się, wiem, że to było dla was ważne. Tak trochę blefuję.
Dorota zaśmiała się.
- Biedny Bysior.
- Chociaż udało się wam ustalić kto was wsypuje?
- Skąd wiesz, że o to chodziło?
- Mam do tego nosa, nie zapominaj, że piszę kryminały.
Dorota westchnęła i powiedziała.
- Tak i to nas zaskoczyło. Bo nie jest to człowiek z otoczenia Roberta, ani osoba, której by groziło wydalenie z ekipy. Nie rozumiem jego postępowania.
- I co z nim zrobicie?
- Ja, nic. Chłopaki się nim zajmą, a ja nie będę pytać. Im mniej wiem, tym lepiej śpię.
- A Jaszczur był?
Dorota na wspomnienie chłopaka cała aż promieniała.
- Był i  mi zaufał, bo kazał mi obserwować innych i trafiłam bezbłędnie.
- Niedługo dojdzie do tego, że będziesz chodzić za nim jak pies i spełniać jego zachcianki.
- O co ci chodzi?
- O to, że za Robertem też szłaś w ciemno.
- Wiem, ale Jaszczur nie ukrywa swoich intencji, jest wciąż tak samo oschły i zimny. Nawet nie wiem, czy mu się podobam. Równie dobrze może mnie traktować, jak kumpla.
Julia widząc smutek Doroty powiedziała.
- Przepraszam, nie powinnam tak mówić.
- Ale masz rację, za szybko się zakochuje, może dobrze, że on trzyma dystans. To mi pomaga się nie nakręcać.


Lola
Myślała, że pan Piotr ją wyrzuci, ale na szczęście okazał się człowiekiem i ją przeprosił.
- Muszę cię przeprosić Lola – powiedział – to wszystko przez te przekręty, chodzę podenerwowany i złoszczę się na byle co. Ale ty masz rację, nie mogę cię absorbować 24 godziny na dobę.
- Dziwne słowa ustach jednego z dyrektorów korporacji – powiedziała, a on zauważył błysk uśmiechu w jej oczach.
- Widzę, że mi przebaczyłaś.
- Szefie, każdy może mieć gorszy dzień.
- To co? Pomożesz mi?
- Oczywiście, już to robię, dzisiaj umówiłam się na lunch pod tytułem, obgadujemy szefa.
Pan Piotr zrobił srogą minę.
- Mam nadzieję, że ty nie bierzesz w tym udziału.
- Oczywiście, że biorę, jak inaczej miałabym być wiarygodna. Mało tego wkręciłam na to spotkanie Kacpra, więc będzie jeszcze lepiej.
- Sam nie wiem czy mam cię całować czy nawrzeszczeć.
- Ani to ani to szefie, wystarczy, że pan przestał być taki zły.
Pan Piotr popatrzył na nią z uwielbieniem.
- Dziękuję Lola, fajna z ciebie dziewczyna.

Kaśka
Miała nadzieję, że jak wrócą do Polski  to wyzdrowieje, ale tak się nie stało. Przez kolejne dni co jakiś czas wymiotowała i ogólnie czuła się paskudnie. W końcu zostawili dzieci u dziadków i pojechali do lekarza. Byli zapisani do prywatnej przychodni, w której można było skorzystać z pomocy wielu specjalistów. I to od razu na miejscu. Tomasz siedział na korytarzu i się denerwował, a jeszcze bardziej jak do gabinetu, w którym była jego żona weszło kilka osób w kitlach. Czyżby złapała jakaś rzadką chorobę?
W końcu po nieskończenie wielu minutach, czyli około 20, Kaśka wyszła uśmiechnięta od ucha do ucha.
- No i co ci jest? – pytał Tomek, a ona roześmiała się na cały głos.
- Nic, jestem w ciąży.
Mężczyzna to zamykał to otwierał usta.
- W ciąży?
Kaśka śmiała się.
-Wyjazd do Afryki nas zmylił, bo przecież większość ludzi ma tam różne sensacje żołądkowe.
W końcu i Tomek się roześmiał.
- A to ci niespodzianka – wziął Kaśkę w ramiona – bardzo się cieszę, bardzo.

Julia
Otworzyła drzwi, a tam stał Bysior.
- Długo będziesz się dąsać? – spytał zamiast się przywitać.
- Nie wiem, to zależy –powiedziała robiąc naburmuszoną minę i wpuściła go do środka.
- Od czego?
- W jaki sposób mnie przeprosisz.
Weszli do niej do pokoju. Julia zamknęła drzwi przed ciekawskimi spojrzeniami sióstr.
- A za co? – zaśmiał się.
- Nie wiem, wymyśl coś.
Mężczyzna roześmiał się serdecznie i wziął ją w ramiona.
- Cwaniara – całowali się, co chwilę parskając śmiechem.
- Nie nadaję się na jędzę – powiedziała Julia.
- No i dobrze, nie lubię takich dziewczyn.
- A jakie lubisz?
- Tylko ciebie.
- Dobra odpowiedź – śmiała się.
W pewnym momencie tych czułości Julia spięła się.
- Co jest? – spytał od razu.
- Nie obraź się, ale ja jestem bardzo konserwatywna – powiedziała Julia poprawiając bluzkę.
Bysior westchnął i pogłaskał ją po włosach.
- Na zawsze?
- Nie, do ślubu – powiedziała i od razu pożałowała tych słów. Czekała aż mężczyzna zacznie się pokrętnie tłumaczyć i ucieknie. On jednak złapał jej twarz w dłonie i powiedział.
- Zgoda, wybierz termin.

Dorota
W końcu wznowili wyścigi, Gonzo się na nich nie pojawił. Dorota nie pytała czemu i czy coś z nim zrobili. I tak by nie uzyskała odpowiedzi.
Druga rzecz, która ją zdziwiła, to mała ilość uczestników. Zazwyczaj przybywało około 30 ludzi, dzisiaj była niecała 15-tka.
- Czemu nas tak mało? – spytała Bysiora.
- Dodatkowe środki ostrożności, podzieliliśmy się na dwie grupy. Tu masz pewniaków, drugą grupę pilnuje Żmija, jeżeli będzie kolejna wpadka będziemy szukać dalej, jak nie, to wszystko wróci do normy.
- Rozumiem – po chwili milczenia spytała – a w ogóle będziemy się dzisiaj ścigać?
- Na razie czekamy, czy coś się wydarzy, jeżeli nic, to masz mapkę, o 23 00 zaczynamy. Każdy ma inną trasę dojazdu.
- Ok.
- Cieszę się, że nie wzięłaś Julii – powiedział niespodziewanie.
- A co? Chciała się zabrać?
- Tak, ale powiedziałem jej, że na razie nie będę jej narażać – uniósł nagle brwi – nie mów, że cię nie szantażowała?
- Mnie? – zaśmiała się Dorota – nie, nawet do mnie nie dzwoniła. Jesteśmy umówione dopiero na jutro z dziewczynami na ploty.
- Niesamowite – zaśmiał się Bysior, po czym poszedł do swojego samochodu.

Lola
Spędzała romantyczny wieczór z Mariuszem w bardzo przyjemnej knajpce nad Zegrzem. Była wyjątkowo ciepła noc, więc usiedli na tarasie na wiklinowej kanapie. Oboje opatulili się kocem i przez większość wieczoru milczeli, co i raz całując się delikatnie. W pewnym momencie zaterkotała komórka Mariusza. Mężczyzna spojrzał na wyświetlacz, mina mu stężała, ale zmusił się do uśmiechu i powiedział do Loli.
- Zaraz wracam, nie mogę nie odebrać tego telefonu – wstał i odszedł poza zasięg jej głosu.
Patrzyła na niego i widziała, że mężczyzna jest bardzo zdenerwowany. Rozmowa nie trwała długo. Mariusz wrócił do niej i powiedział.
- Przepraszam, nie chciałem żeby cokolwiek zepsuło nam spotkanie. Ale tak jest, jak się ma swój własny interes.
- Nie przejmuj się, nic nie zepsułeś. Jest mi bardzo przyjemnie.
Objął ja ramieniem i spojrzał głęboko w oczy i szepnął.
- Mnie bardziej.

Julia
„To nie dzieje się naprawdę – pomyślała – to niedorzeczne, faceci nie oświadczają się tak szybko.”
Nie mniej jednak uśmiech nie schodził z jej ust. Bysior jej się oświadczył. Oczywiście wszystko opowiedziała siostrom i teraz nie dawały jej żyć. W sobotę o mały włos a zaciągnęłyby ją do salonu sukien ślubnych. A przecież nawet nie powiedziała - tak.

Julia, Dorota, Kaśka i Lola
- Jak to zemdlałaś?! – dopytywała się Dorota, kiedy wszystkie spotkały się u Kaśki w domu.
- Normalnie, z wrażenia – Julia śmiała się z samej siebie – nawet nie wiedziałam, że jest to możliwe.
- Niesamowite – śmiała się Lola – normalnie jak w 19 wieku.
- Bysior tak się przejął – śmiała się Julia – że nawet był gotów odszczekać zaręczyny, ale go uspokoiłam.
- To kiedy ślub? – dopytywała Lola.
- A ja wiem? Na razie chyba oboje staramy się ochłonąć z wrażenia, pewnie do tego wrócimy za jakiś czas albo wcale.
- Nie bądź taką pesymistką – fuknęła Dorota – na pewno pójdzie szybko, Bysior nie utrzyma rąk przy sobie.
- Taka z niej cnotka? – zaśmiała się Kaśka.
- Nie aż taka – broniła się Julia – ale zjedźcie ze mnie. Słyszałam Kasia, że ci się rodzina powiększy.
Kaśka aż spuchła z dumy, poklepała się po jeszcze płaskim brzuchu.
- Noo, znowu utyję.
- Daj spokój, przecież Tomek to lubi – śmiała się Lola.
- Może tak, a może nie. Mam tylko nadzieję, że po kolejnym porodzie nie ucieknie ode mnie gdzie pieprz rośnie.
- Skąd to czarnowidztwo? – dopytywała Dorota.
- Z wcześniejszych doświadczeń.
- Nie przesadzaj, teraz jak już się dogadujecie, wszystko będzie ok. – powiedziała Lola.
- Oby. A ty? Też na kogoś ostatnio trafiłaś. Jak mu tam? Mariusz?
- Tak – Lola w salonie odtańczyła taniec radości – nareszcie mężczyzna, który traktuje mnie jak należy. Jest cudowny.
- I bogaty – uświadomiła koleżanki Kaśka.
- No i co z tego – obruszyła się Lola – nie to jest najważniejsze.
- Oczywiście, że nie – zapewniła Dorota – najważniejsze, że się sobie podobacie.
- No właśnie, a ty? Co u ciebie? – spytała Lola.
- U mnie, nic, zupełnie nic.

Kaśka
Wciąż wydawało jej się, że śni. Ale co rano witała ja uśmiechnięta twarz męża, który odkąd dowiedział się o ciąży niemalże ją na rękach nosił. A tak dobrze nie było nawet podczas pierwszej ciąży. Gdyby mógł zabroniłby bliźniakom w ogóle się do niej zbliżać, ale uświadomiła mu, że jej ciąża to święto dla całej rodziny i że chłopcy muszą się zacząć przyzwyczajać, że niedługo pojawi się ich brat lub siostra. Chłopcy póki co nie wykazywali zainteresowania, może dlatego, że jeszcze nie było widać brzucha.
Za to Tomek był bardziej niż zainteresowany i Kaśkę bawiło to i drażniło na przemian. Jednak mąż nie zrażał się jej huśtawkami nastroju tłumacząc jej, że to wszystko przez ciążę. Czasami miała ochotę go udusić.

Lola
Wpadła do biura ojca, jak na skrzydłach. Ucałowała go w oba policzki i uśmiechnięta od ucha do ucha usiadła na krześle przy biurku.
- Chciałeś mnie widzieć?
Ojciec popatrzył na nią i zamiast odpowiedzieć spytał.
- Czemu jesteś taka radosna?
- Ja? – Lola wzruszyła ramionami – zawsze jestem radosna.
- O nie, ojca nie oszukasz. Masz chłopaka.
Lola pisnęła.
- Tak, ale skąd ty możesz to wiedzieć?
- Oczy ci się świecą. Gratuluję – ojciec uściskał córkę, ale zaraz spoważniał – tylko uważaj, bądź ostrożna.
- Oj tato…
- Co oj tato, martwię się.
- To się nie martw Mariusz jest w porządku.
- Ooo, nawet ma imię.
- Tato! Nie będę z tobą rozmawiać na temat moich chłopaków, to krępujące. Jak przyjdzie czas, to go poznasz.
Ojciec Loli parsknął śmiechem, po chwili i ona dołączyła.
- Chciałeś mnie widzieć, czy coś się stało?
- Nic kochanie, chciałem cię po prostu zobaczyć, ale skoro masz chłopaka, to już wiem czemu nas zaniedbujesz. Powiem mamie, to ci wybaczy.
- Nie zaniedbuje  was.
- Nie? – mężczyzna uniósł brew- a kiedy byłaś ostatnio u nas w domu?
- Yyyy, dwa tygodnie temu?
- Nie, miesiąc.
- Niemożliwe.
- A jednak.
Lola zrobiła smutną minkę.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj – śmiał się ojciec – rozumiem cię doskonale i mama też zrozumie, takie są prawa miłości.
Lola uściskała serdecznie ojca i wyszła z gabinetu.

Dorota
Okazało się, że nikt więcej nie sypie policji, więc można było wznowić wyścigi. Ale nie to najbardziej ją absorbowało, szykowała się na ogólnopolski zjazd fanów szybkiej jazdy. Impreza legalna i sponsorowana przez kilka dużych firm. Pod Warszawę mieli zjechać najlepsi w Polsce. Dziewczyna już widziała te dzikie tłumy na trybunach, setki półnagich lasek i dużo spoconych facetów w podrasowanych wozach. Impreza miała potrwać kilka dni i była podzielona na 5 grup, od najsłabszych po najlepszych kierowców. Same kwalifikacje planowano na dwa dni. Dorota nie wierzyła, że dostanie się na szczyt grupy, ale postanowiła zadowolić się trzecią pozycją. Nie dopuszczała myśli, że mogła by być w czwartej lub piątej kategorii.
Na dwa tygodnie przed zawodami zamknęła się w warsztacie i szykowała samochód. Nie mogła i nie chciała zaliczyć żadnej wpadki. Na ten czas jej życie towarzyskie zamarło, nawet Julia jej nie odwiedzała wiedząc, że koleżanka nie ma czasu i ochoty na spotkania.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Wypoczyn w Jastarni - lato 2024 cz.1