Strefa zero - opowiadanie z 2013 roku - odc.2

Trzy lata później…
Ledwo zdążyła wyjść z obrony licencjata, gdy zaczepił ją starszy mężczyzna.
- Pani Julio, pan Bernard zaprasza do siebie na rozmowę.
- Ale po co?
- Proszę się nie obawiać, nie stanie się pani nic złego – zapewnił, ale jej i tak dreszcz zgrozy przeszedł przez plecy.
- Dobrze – zgodziła się.
Po kilkunastu minutach znalazła się w oficjalnym biurze gangstera i dostała nawet herbatę.
Ojciec Michała okazał się przystojnym mężczyzną po pięćdziesiątce i miał równie miły głos, co jego syn.
- Julio, cieszę się, że w końcu cię poznałem – zaczął – syn dużo mi po pani mówił.
- Michał, ale jego przecież nie ma…
- Jesteś pewna, że tak całkiem zniknął?
- Nie widziałam go od trzech lat.
- Niedługo wróci. Ale chcę cię zapewnić, że poprosił mnie, żebym się tobą opiekował.
- I?
- Nie zauważyłaś, że przez ten czas nikt cię nie zaatakował?
Musiała przyznać mu rację.
- I teraz mam spłacić dług – zgadywała.
- Dług? Jaki dług?
- Za pilnowanie mnie.
Pan Bernard machnął ręką.
- To sobie odbierze mój syn, ja wezwałem cię z innego powodu.
- Tak?
- Licencjata zrobiłaś na koszt Enklawy, ale magisterium musisz już sobie sama opłacić, a to kosztuje. Wiem, że twojej rodziny na to nie stać, a ciebie tym bardziej.
- Miałam skończyć na licencjacie i zacząć pracować w urzędzie Zerówki, już byłam na rozmowie. Nie myślałam o magistrze – przyznała.
- Ale ja myślałem. I chcę żebyś go zrobiła.
- Dlaczego?
- Bo chcę cię mieć w zespole.
- Ale ja nie chcę – było za późno na cofniecie słów, ale mężczyzna nawet się nie zdenerwował.
- Julio, pracując dla mnie będziesz miała możliwość korzystania z wielu przywilejów.
- Tak? Jakich?
- Wyjście poza strefę?
- Nie kupi mnie pan.
Pan Bernard się zaśmiał.
- Ja cię nie chcę kupić, ja chcę cię zatrudnić. Zawsze werbuję najlepszych absolwentów.
- I na co się panu przydam?
- Jako prawnik? Jesteś bezcenna.
- A jak odmówię, to zdejmie pan ze mnie ochronę?
- Nie, tylko mój syn może to zrobić, ma do ciebie słabość, więc tak, czy tak znajdziesz się w zespole. I może nawet lepiej by było teraz?
- Nie chcę.
- Dlaczego? Podaj jeden powód.
- Mam dwa, jest pan przestępcą, a drugi, że chcę stąd wyjechać. Jak się wykażę w urzędzie, to ponownie rozpatrzą moją prośbę o opuszczenie Zerówki. Tak mi powiedzieli.
Pan Bernard zaczął się śmiać.
- Nie dostaniesz żadnego pozwolenia, nigdy!
- Może nie od razu, ale kiedyś na pewno.
Śmiech mężczyzny stał się jeszcze głośniejszy.
- Skoro tak uważasz. Ja cię mogę tam zawieźć od ręki, tylko pójdź na studia i pracuj dla mnie.
- Nie, dziękuję – powiedziała twardo.
- Jak chcesz – dziwnie szybko spasował pan Bernard – a dla twojej wiadomości, Michał wraca za tydzień. Ale to już nie jest ten sami miły chłopak co kiedyś. Gdybyś jednak zmieniła zdanie, wziąłbym cię pod swoje skrzydła i on by cię nie skrzywdził. Masz tydzień na podjęcie decyzji, później radź sobie z nim sama.
Michał wrócił z Enklawy i w końcu odetchnął pełną piersią. Trzy lata życia w napięciu odbiło się na nim bezpowrotnie. Ale tutaj w Zerówce mógł odpocząć, być sobą. Znowu spotkać Julię i stwierdzić, że świat jednak nie zwariował.
Z tego co donieśli mu ludzie ojca, nadal była sama. Wciąż nie mógł wyjść ze zdumienia, że takie kobiety, jak ona istniały. Ale on się zmienił, stał się bardziej szorstki, czasami wręcz agresywny. Rozrósł się też w mięśniach i dorobił sobie kolejne tatuaże.
Dowiedział się od ojca, że odmówiła pracy dla nich, ale przekonanie jej , to była tylko kwestia czasu. Tymczasem musiał przypomnieć mieszkańcom kim jest i gdzie jest ich miejsce.
Julia zaczęła pracować w urzędzie i nie była zbytnio zadowolona. Inni pracownicy bardzo szybko odkryli, że mają w szeregach naiwniaczkę, którą można wykorzystywać. Ona była tego świadoma, ale bardzo chciała się wydostać z Zerówki, więc pozwalała na to, żeby zawalali ją robotą wybiegającą poza jej obowiązki. I dlatego często wychodziła z pracy po godzinach. Tak też było i tym razem. Urząd znajdował się niedaleko jej domu, więc poruszała się między nimi na piechotę. Jedynym newralgicznym miejscem, które musiała minąć była restauracja, w której przesiadywali najważniejsi ludzie z Zerówki.
Nie lubiła tędy chodzić, bo często była zaczepiana przez podpitych gości, przez co musiała biec ile sił w nogach żeby tylko jej nie złapali.
Już z daleka zobaczyła, że coś się dzieje przed wejściem. Duża bójka. Stanęła i już miała się zawrócić i iść okrężną drogą, gdy mignęła jej znajoma twarz. Zbladła, Michał wrócił i właśnie kogoś tłukł wielką pięścią.
Jeden z jego współpracowników podszedł do niego i coś powiedział, wskazując na Julię. Mężczyzna spojrzał na nią, a ona aż się cofnęła. Nie było nic miłego w jego wzroku, był nabuzowany adrenaliną, a do tego zauważyła błysk pożądania.
- Witaj Julio – powiedział – idź do mojego samochodu, to ten czarny terenowy i poczekaj tam na mnie. Jak tylko tu skończę, zaraz się z tobą przywitam, jak trzeba.
I wrócił do swojej ofiary.
- Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno – warknął do leżącego na chodniku mężczyzny – te papiery mają się znaleźć do jutra do 11. Żeby cię lepiej zmotywować, zabierzemy twoją siostrę jako zakładniczkę. Do 11 będziemy mili, potem, sam rozumiesz…
- Nie możesz tego zrobić – charczała ofiara – to wbrew zasadom, jesteśmy w elicie.
Michał nieprzyjemnie się zaśmiał.
- Już nie jesteście, nie okrada się własnego szefa. Ciesz się, że pozwalam ci żyć – kopnął leżącego w żebra, ten tylko stęknął.
- Posprzątajcie tu – zwrócił się do swoich ludzi – ja idę się przywitać.
Ale gdy wsiadł do samochodu, Julii w nim nie było. Zaklął pod nosem i ruszył w kierunku jej domu. Po 200 metrach zobaczył, jak biegnie na złamanie karku. Zajechał jej drogę, tak że omal nie wpadła na maskę. Wyskoczył z samochodu i szybko złapał ją pod rękę.
Patrzyła na niego przerażona, rzeczywiście rozrósł się w barach i w ogóle wydawał się większy niż go zapamiętała. Do tego był wściekły.
- Co ty wyprawiasz? – syknął.
- Idę do domu – wyjąkała.
- Prosiłem cię, żebyś poczekała na mnie w samochodzie.
- Biłeś się i jesteś wściekły…
- Jestem gangsterem, czasami spuszczam komuś łomot, przecież o tym wiesz.
- Ale nigdy tego nie widziałam – przyznała.
- Wsiadaj do samochodu – pchnął ją w stronę drzwiczek.
- Nie chcę – powiedziała.
- Teraz nie masz wyboru. Odbudowuję swój wizerunek, nie mam tam miejsca na słowo – „nie.”
- Ale ja nie chcę – skuliła się pod naporem jego wzroku. Zirytował się.
- Czego się kulisz, nie będę cię lał – wepchnął ją do samochodu.
Wsiadł od strony kierowcy i ruszył w stronę centrum.
- Widzisz, jak wyszło nasze pierwsze spotkanie od lat? – warczał – chciałem się przywitać z tobą jak człowiek, ale nie, ty musiałaś nawiewać.
Uderzył ręką w kierownicę, aż podskoczyła.
- I teraz masz za swoje, muszę cię zabrać do nas na imprezę, bo jeżeli się tam z tobą nie pokażę, to nowi ludzie mojego ojca pomyślą, że sobie nie radzę.
- Nie wiedziałam, że musisz tak dbać o reputację.
Spojrzał się na nią tak, że aż się skuliła.
- Nie ironizuj – warknął – nie było mnie tutaj trzy lata, wiele się zmieniło. Jeżeli mam kiedyś przejąć interes po ojcu muszę być twardy. Zwłaszcza, że mam młodszego brata, który jest pierdołą i gdyby to on przejął władzę, nasza rodzina nie utrzymała by się na pozycji nawet przez tydzień.
Zobaczył łzy w jej oczach. Zatrzymał się na poboczu.
- Czemu płaczesz? – nigdy nie zdarzyło się żeby przy nim płakała. Walczyła, opierała się, trochę się bała, ale nigdy nie płakała, to był pierwszy raz.
- Bo zjawiasz się po trzech latach i od razu jesteś niemiły. I krzyczysz na mnie i jesteś taki inny.
- Przyzwyczaj się – odparł – bo już taki będę.
I znowu ruszył. Julia chlipnęła.
- Czyli, że teraz będziesz mnie traktował, jak wroga?
- Nie, skąd ci to przyszło do głowy? – wzruszył ramionami, po czym znowu się zatrzymał. Wysiadł z samochodu zrobił kilka kroków w jedną, kilka w drugą stronę, w końcu otworzył jej drzwi. Obrócił ją do siebie i objął.
- Jestem nabuzowany adrenaliną – przyznał – bo wróciłem i od ludzi ojca wciąż słyszę nie, nie, nie. Trzy lata to dużo, nie wiedzą jak się zmieniłem, czy szkolenie było owocne, czy nie rozmiękłem tam na zewnątrz. Dlatego muszę teraz budować od nowa swoją pozycję. I proszę cię, nie sprzeciwiaj mi się teraz, bo stąpam po kruchym lodzie. Jak się nie sprawdzę, ojciec cofnie mnie do pozycji szeregowca. Rozumiesz?
Potaknęła głową.
- Czyli możemy się już przywitać? – spytał.
- Tak.
- Zatem, witaj piękna Julio, bardzo za tobą tęskniłem – pochylił się, a ona odruchowo położyła dłoń na jego ustach. Ale szybko ją zdjęła, on nie był tym samym chłopakiem co kiedyś, był mężczyzną, twardym i nieustępliwym. Zadrżała na myśl o tym co będzie dalej. Pocałował ją delikatnie i czekał na jej reakcję. Oddała pocałunek, lekko jak motyl. Uśmiechnął się.
- Jakim cudem się uchowałaś?
- Pilnujesz mnie od lat – wzruszyła ramionami – to dlatego.
Zaśmiał się.
- I dobrze, bo taką chcę cię mieć, całą dla siebie.
- Czy ty chcesz…
- Oczywiście, za każdym razem, jak cię widzę.
Zadzwonił mu telefon. Niechętnie się od niej oderwał i odebrał. Po chwili znowu jechali.
- Czekają na nas – poinformował ją – jakoś to przeżyjesz.
- Tylko nie pij – poprosiła.
- Przykro mi, ale nie mogę spełnić twojej prośby.
Okazało się, że Michał mieszka na ostatnim piętrze kamienicy, które zaadaptował całe dla siebie. Z zewnątrz wyglądało to, jakby były to trzy samodzielne mieszkania, ale w środku okazywało się, że 120 m² należy tylko do niego. A w środku był dziki tłum ludzi. Mężczyźni w różnym wieku, panienki ubrane w lateksowe wdzianka wyginały się w klatkach, muzyka dudniła z głośników. Pośrodku stał zaimprowizowany barek, za którym uwijał się barman. Był ogromny tłok i prostytutki też, Julia zauważyła swoją siostrę, jak uwiesiła się na jakimś chudym gościu. Wzdrygnęła się.
Michał zaprowadził ją do grupki, która stała na uboczu, w miejscu, gdzie muzyki nie było prawie wcale słychać. Tam stał jego ojciec i jego najbliżsi pracownicy. Pan Bernard uśmiechnął się na jej widok.
- A jednak cię znalazł – ucieszył się.
- Nie ukrywałam się – powiedziała.
- Jeżeli zgodzisz się pracować dla mnie, nie będzie ci się naprzykrzał.
- Myślę, że nie będzie pana słuchał – powiedziała szczerze, a starszy mężczyzna roześmiał się serdecznie.
- Masz rację Julio, nikt nie jest w stanie go zatrzymać jeżeli chodzi o ciebie. Ale nadal proponuję ci u mnie pracę.
- Nie dziękuję.
- Wiem, że w urzędzie wykorzystują twoją dobroć.
- Chcę się stąd wydostać.
- Już ci powiedziałem, nie uda ci się, mydlą ci oczy. U mnie robiłabyś tylko to, co miałabyś w obowiązkach.
- Nie dziękuję.
- Uparta jesteś, ale Michał cię złamie – zapewnił pan Bernard, a ona zadrżała.
- Co pan ma na myśli?
- Nic, po prostu niedługo wejdziesz w nasze szeregi. Tylko pamiętaj, musisz się wyrobić do października, wtedy zaczyna się nowy rok akademicki. A na magisterium uczą konkretów, słyszysz? Konkretów.
- Dlaczego pan mnie straszy?
- Ja cię straszę? – zaśmiał się – ja ci proponuję pracę, dobrze płatną i opłacalną dla całej twojej rodziny. Wasza pozycja w Zerówce by wzrosła.
- Wolę być szarą myszką – przerwała mu.
Pan Bernard przyjrzał się jej uważnie i na koniec powiedział.
- Podobasz mi się Julio, będzie z ciebie świetny prawnik.
Michał, który porzucił ją na pastwę jego ojca wrócił z drinkami. Jeden podał Julii.
- Ja nie chcę pić.
- Dzisiaj się napijesz, za mój powrót, za nas i za co tylko chcesz.
Usiadła w najdalszym kącie w głębokim fotelu i sączyła drinka. Michał rozmawiał z wieloma osobami, śmiał się, gestykulował, ale co i raz zerkał na nią, jakby chciał się upewnić, że nie uciekła.
A ona chciała stąd wyjść, nie lubiła głośniej muzyki, ani tłumów, ani tego światka. Dlaczego musiał zwrócić uwagę właśnie na nią? Przecież była nic nie znaczącą osobą
Podszedł do niej jakiś mężczyzna, mniej więcej w wieku Michała, ale szczuplejszy i trochę niższy.
- Nigdy cię tutaj nie widziałem – powiedział ciepłym głosem i przysiadł na krześle obok niej.
- Bo jestem tutaj pierwszy raz.
- A z kim przyszłaś?
- Z Michałem.
- Ty?
- Co cię tak dziwi?
- To niemożliwe, Michał gustuje w innych kobietach. Wyższych, szczuplejszych, no i inaczej ubranych.
- Usiadłeś przy mnie żeby mnie obrażać?
- Nie, nie, jesteś piękna. Mówię tylko, że Michał ma inny gust i aż dziwne, że cie tutaj zaprosił.
- A ty kim jesteś?
- Kuzynem, mam na imię Robert, jestem synem siostry matki Michała.
- Acha – rzeczywiście można było znaleźć lekkie podobieństwo.
- Zatańczysz? – spytał wskazując ręką parkiet.
- Nie dziękuję – odparła grzecznie. Zobaczyła cień w oczach nowo poznanego mężczyzny.
- Może jednak? Chyba nie jesteś jego dziewczyną, co?
- Nic mi o tym nie wiadomo – odparła – ale nie chcę z tobą tańczyć.
- Czy ty wiesz kim ja jestem?
- A ty wiesz kim ja jestem? – odparła butnie, wystarczyło, że Michał ją straszył, innym nie miała zamiaru się poddawać.
- Nie żartuj, nikt cię tu nie zna.
- Wystarczy, że zna mnie Michał i pan Bernard.
Na twarzy mężczyzny odmalowało się najprawdziwsze zaskoczenie.
- Wujek?
- Tak jakby.
- Wystarczy tej gadki – usłyszeli – Robert spadaj stąd, to nie twoja działka.
Facet skulił uszy i odszedł.
Michał usiadł na oparciu i nachylił się do dziewczyny.
- To pajac, nie gadaj z nim.
- Chyba nie będziesz mi teraz rozkazywał – oburzyła się.
- Ja cię tylko ostrzegam.
- Czy mogę już iść do domu?
- Nie.
- Ty to sobie możesz mówić „nie”, a ja co?
- A ty możesz mówić „tak”, na wszystko.
- Nie .
Roześmiał się, po czym powiedział
- Zaraz wszystko się skończy.
- I odwieziesz mnie?
- Nie, zostaniesz ze mną – spojrzał na nią wymownie.
Zadrżała.
- Michał…
- Czego się boisz?
- Ciebie?
Parsknął.
- Nie żartuj. Nie zrobię ci krzywdy. Stęskniłem się i chcę z tobą pobyć, jak najdłużej.
- Co rozumiesz przez pobyć?
- A jak myślisz?
Nie odpowiedziała od razu.
- Masz inne kobiety – szklanka którą trzymał w ręku pękła. Podskoczyła przestraszona. On strząsnął resztę szkła z dłoni i popatrzył na krew lejącą się z małych ran.
- Widzisz co robisz? – podniósł się i poszedł do łazienki. Poszła za nim.
- Pomogę ci – powiedziała.
- Obejdzie się – warknął i zaczął przeszukiwać szafki. Dotknęła jego ramienia, spojrzał na nią tak, że ciarki przeszły jej po plecach.
- Proszę cię…
- O co? – wyjął plastry i wodę utlenioną.
- Ja nie chcę być twoją panienką na każde zawołanie, nie chcę wchodzić z wami w układ, nie chcę dla was pracować, nie chcę być pod waszą presją.
- A zastanawiałaś się nad tym, od ilu lat cię chronię? – pozwolił jej opatrzyć rękę.
- Nie prosiłam o to…
- Ale z tego korzystasz.
- Rozumiem, że teraz chcesz żebym spłaciła zaciągnięty dług, tak? – łzy zakręciły jej się w oczach.
- No nie - mruknął – drugi raz będziesz mi tutaj płakać?
- Tak – burknęła – jesteś nieczułym draniem.
- Draniem owszem, ale żeby zaraz nieczułym – przyciągnął ją do siebie i pocałował lekko w usta – a teraz żeby było jasne. Nie jesteś jakąś tam panienką, tylko moją Julią, w układy weszłaś z nami dawno i korzystasz z tego, bo ja tak chcę. Pracować tak, czy tak będziesz, ale jak się zgodzisz, nikt nie będzie na tobie wywierał więcej presji. Co do długu, nie masz wobec mnie żadnego długu.
- To znaczy, że jak poznam kogoś…. – ścisnął ją mocno, aż pisnęła.
- Nikogo nie poznasz.
- Nie ściskaj mnie tak mocno – znowu pisnęła.
- Nie przesadzaj, jestem wobec ciebie delikatny, jak kwiatek.
- Tylko tobie się tak wydaje – próbowała się uwolnić.
Zaśmiał się cicho.
- Julio, Julio. Nie puszczę cię, więc się nie wyrywaj.
Usłyszeli łomot do drzwi.
- Ej wy tam, ile można się pieprzyć, kończcie i wychodźcie, sikać nam się chce.
Michał wstał i szybko otworzył drzwi, przed nim stał kuzyn Robert z jej siostrą uwieszoną u boku.
- Sikać? – spytał się Michał patrząc na nich znacząco.
- O, siostra – ucieszyła się pijana Kaśka – nie wiedziałam, że obsługujesz taką szyszkę. No, no, pewnie nieźle ci płaci.
- Zamknij się – powiedziała Julia i wyszła z łazienki, potem z mieszkania, aż wyszła na zewnątrz. A tam usiadła na schodkach i zapłakała.
Po chwili dołączył do niej Michał, objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
- A to nie zagrozi twojej reputacji drania? – spytała opierając głowę na jego ramieniu. Parsknął.
- Nie.
Otarł jej łzy z oczu.
- Co ty tak płaczesz? Zrobiłem ci coś? – irytował się.
- Jesteś taki inny – przyznała – bardziej zaborczy i taki, że aż się ciebie boję.
- Boisz się?
- Tak, bo mnie tutaj zaciągnąłeś chociaż nie chciałam, bo proponujesz mi rzeczy, których ja nie chcę robić.
- Julio, nie możesz być wieczną dziewicą.
- Nie chce być wieczną dziewicą, ale dla mnie to poważna sprawa.
- Dla mnie też – zapewnił.
- Michał…
- Nic nie mów, bo znowu mnie wkurzysz gadką o innych kobietach.
Siedzieli w ciszy przez jakiś czas.
- Nie martwisz się o gości? – spytała.
- Nawet o nich nie myślę – wstał i wyciągnął rękę – odwiozę cię do domu.
- Piłeś.
- Nie aż tak dużo, poza tym kto mnie tu zatrzyma? Policja?
- Nie każesz mi zostać?
- A chcesz?
- Nie.
- No więc chodź, zanim zmienię zdanie.
Podwiózł ją pod sam dom i jeszcze długo całował zanim pozwolił jej odejść.
- Jutro zabierasz papiery i idziemy złożyć je na uczelnie – powiedział na koniec.
- Nie.
- Jesteśmy umówieni na 13 00, tylko nigdzie nie uciekaj. A teraz idź do domu.
- Nie chcę waszego finansowego wsparcia.
- Chcesz się stąd wyrwać?
- Chcę – powiedziała niepewnie.
- Moja rodzina jest jedyną możliwością, nie ma innej – jeszcze raz ją pocałował i kazał iść.
Weszła do domu i zastała matkę szyjącą coś w kuchni.
- Późno wróciłaś.
- Bo Michał wrócił – powiedziała i usiadła przy stole – co ja mam zrobić mamo?
I opowiedziała matce wszystko od pierwszego spotkania z panem Bernardem po ostatnie zdania Michała.
- A co masz do stracenia? – odparła matka.
- Mamo!!!
- Co mamo. Dla ludzi z Enklawy i tak jesteś zerem, niezależnie czy jesteś uczciwa, czy nie. A tak mogłabyś sobie z nim ułożyć życie, dobrze zarobić.
- Mamo, wiesz dobrze, że mąż biję Beatę, Kaśkę bije alfons, nie chcę być bita przez mężczyzn, zwłaszcza przez Michała
- Skąd pewność, że Michał cię uderzy?
- Bo oni wszyscy biją. Mają tak napięte nerwy, że w końcu im puszczają i wyżywają się na najbliższej i najsłabszej osobie.
- Skąd ta pewność?
-Widziałam, jak Michał tłukł dzisiaj jakiegoś gościa na ulicy. Gdyby coś poszło nie po jego myśli, sprał by i mnie.
Matka popatrzyła na nią z czułością i powiedziała cicho.
- Nie tknął by cię nawet palcem.
- Skąd wiesz?
- Bo przez tyle lat tego nie zrobił, a mógł cię nawet zgwałcić. Ile razy wywoził cię w odludne miejsca? I co? I nawet cię nie tknął. On cię lubi.
- Tak, lubi, ale jakbym została jego dziewczyną albo nawet żoną, przestałby mnie szanować, bo by mnie miał w garści.
- A ja myślę, że powinnaś iść za nim, tyle ci powiem.
- On mnie straszy.
- Sama się straszysz.
- Mamo!
- Posłuchaj dziecko, on wrócił stęskniony za tobą, ale jak nadal będziesz uparta jak wół, on przerzuci się na inną. Nie jesteś jedyną delikatną Julią w Zerówce, co wtedy zrobisz? Zostaniesz z niczym, a pan Bernard cię oleje. I sama wiesz, że wielu ma na ciebie chrapkę, tylko rodzina pana Bernarda cię chroni. Jesteś im coś winna, nie uważasz? Przemyśl to…
Położyła się do łóżka i starała się nie myśleć o jutrzejszym dniu.
Punktualnie o 13 00 stanęła przy terenowym wozie Michała. Przywitał ją szerokim uśmiechem, na co ona tylko parsknęła.
- Szantażyści.
- Widzę, że humor dopisuje.
- Nawet moja matka, jest po twojej stronie, ile jej zapłaciłeś? – burczała.
Michał roześmiał się na całego.
- Twoja matka jest za mną?
- Tak.
- Co ci powiedziała.
- Że mam ci się oddać, bo inaczej znajdziesz sobie inną Julię– nie było sensu kłamać.
Teraz Michał rżał na całe gardło. Po czym uścisnął jej rękę.
- Nie ma innej Julii.
Na uczelni dopilnował żeby złożyła wszystko jak trzeba, a na końcu zapłacił z góry za cały rok.
Wyszli z budynku.
- Teraz jedziemy do urzędu i składasz wymówienie.
- Nie – zaprotestowała.
- Zaczniesz pracę dla mojego ojca, więc nie ma sensu siedzieć w głupim biurze, gdzie nikt cię nie lubi.
- Kupujecie mnie punkt po punkcie – poskarżyła się.
- Nie tragizuj – cmoknął ją w policzek.
W urzędzie, gdy zobaczyli ją z Michałem o mało nie posikali się ze strachu w majtki, przepraszali ją za problemy i obiecywali, że na pewno załatwią jej wyjazd do Enklawy. Ale te puste słowa uciął Michał, składając jej wypowiedzenie.
Wyszli z biura i wsiedli do samochodu.
- A teraz gdzie?
- Do mojego ojca na rozmowę.
- Czemu nikt nie liczy się z moim zdaniem – ponownie się poskarżyła.
- Bo nie chciałaś się dać przekonać.
- I dlaczego ciebie słucham?
- Bo tak ci matka doradziła?
Zamilkła.
Pan Bernard przywitał ją szerokim uśmiechem i od razu przeszedł do rzeczy.
- Zaczynasz od zaraz – powiedział – na razie będziesz nam wszędzie towarzyszyć i obserwować naszą pracę. Twoim opiekunem będzie mój dotychczasowy prawnik, pan Władysław Borkowski – przedstawił ją starszemu mężczyźnie – Pan Władysław pracował przez wiele lat z moim ojcem, a teraz ze mną. Ale czas mu przejść na emeryturę, dlatego ucz się od niego, bo niedługo go zastąpisz. Jak się wdrożysz zaczniemy ci dawać, jakieś drobne prace.
- Mam pytanie – przerwała słowotok pana Bernarda.
- Pytaj.
- Dlaczego ja?
- Bo cię obserwuję od lat i jesteś jedyną absolwentką naszej uczelni, która cokolwiek z niej wyniosła. Nie było lepszego kandydata.
- A jak by był.
- To nie stałabyś teraz przede mną, tylko byś została w urzędzie, jako jedna z wielu mrówek.
- I od dzisiaj zarabiam?
- Tak.
- A ile, jeżeli można wiedzieć?
- Na razie musi ci wystarczyć 2000 na rękę.
- A jak się nie sprawdzę?
- O to się nie bój, dasz radę.
- A ile godzin dziennie będę pracować?
- Od 9 00 dopóki cię nie zwolnię do domu.
Spojrzał na jej kwaśną minę.
- Nie martw się, będziesz miała mnóstwo wolnego czasu w ciągu dnia, byle byś była pod telefonem. A jak zrobisz prawo jazdy, to właściwie będziesz miała całe dnie dla siebie, dopóki cię nie wezwę.
- Prawo jazdy? A skąd ja wezmę samochód.
- Michał cię nauczy – powiedział pan Bernard – a samochód dostaniesz, jak się wprawisz w pracy u mnie.
- I wyjadę poza Zerówkę.
- Pewnego dnia, na pewno.
I tak zaczęła pracę dla największego gangstera Zerówki, do tego była związana z jego synem. Wszystkie ideały i nadzieje, którymi żyła do tej pory, zostały wyrzucone do kosza. Wszystkie opory, które miała musiała schować gdzieś głęboko, zwłaszcza, że widziała, jak Michał cieszy się, że mogą spędzać ze sobą więcej czasu. Do tej pory myślała, że takie szychy jak pan Bernard, czy Michał tylko siedzą i rozkazują. Jak się okazało, wszyscy na szczycie byli zdrowo zapracowani i zabiegani. Ona póki co, nie miała wielu obowiązków, jej podstawowym zadaniem była obserwacja pana Władysława i donoszenie mu różnych dokumentów, drugim zadaniem było nauczenie się jazdy samochodem. I tego uczył ją każdego wieczora Michał. Jechali na łąki i tam poznawała tajniki prowadzenia auta. A gdy robiło się zupełnie ciemno, mężczyzna rozkładał koc na trawie i potem leżeli obok siebie, rozmawiając, całując się i patrząc w gwiazdy.
Julia po cichu przyznawała matce rację, Michał ją lubił i chciał z nią być, nie chciał jej krzywdzić.
Utwierdziła się w tym, gdy powiedział, że od powrotu z Enklawy jest jej wierny.
To było naprawdę duże wyznanie, które dla Julii niosło za sobą konsekwencje. Bo ile jeszcze mogła trzymać go na dystans? Na ile wystarczy mu tylko jej bliskość? Póki co nie naciskał na nią w żaden sposób, ale ile to potrwa?
Stała przy ksero i kopiowała dokumenty, była tak skupiona na tej czynności, że nie zauważyła stojącego obok Roberta.
- Cześć – powiedział, a ona podskoczyła.
- Ale mnie przestraszyłeś – powiedziała.
- Byłaś tak pochłonięta pracą, że postałem sobie trochę i podziwiałem twoją urodę.
- Dziękuję, za komplement, ale nie musisz się wysilać.
- Coś takiego, kobieta, która nie pragnie miłych słów?
- Pragnie, ale ma ich wystarczająco dużo od Michała.
Popatrzył na nią zaskoczony.
- A jednak to prawda…
- Mianowicie?
- Że jesteście razem. Myślałem, że to plotki, że on miał tylko za zadanie doprowadzić cię do wuja, ale on to ciągnie dalej…., jak myślisz, po co?
- Nie wiem o co ci chodzi – powiedziała zirytowana.
- Powiem szczerze – pochylił się do niej i szepnął – nie wchodź w ten układ, bo Michał nigdy nie gra czysto. Niezależnie, czy chodzi o pracę, czy tylko o kobietę.
- Dlaczego sądzisz, że go nie znam? – odsunęła się ze wstrętem.
- A znasz? – zaśmiał się nieprzyjemnie – to mój brat cioteczny, jesteśmy w tym samym wieku, wychowywaliśmy się razem. Kto, jak nie ja zna go lepiej?
- A ostrzegasz mnie przed nim bo…?
- Bo on nie jest ciebie wart, za to ja… - otaksował ją wzrokiem – umiem docenić piękną kobietę.
- Daruj sobie – powiedziała zirytowana – idź poderwij bardziej naiwną.
Robert był zły, że jego gadka nie działała na tę małą pindę. Już chciał jej coś odpowiedzieć, ale do pomieszczenia wszedł Michał.
- Robert? – zdziwił się – co ty tu robisz? Nie powinieneś być w terenie?
- Właśnie wróciłem i natknąłem się na to piękne zjawisko – wskazał ręką Julię.
Michał spochmurniał i warknął.
- To się więcej nie natykaj i szoruj do ojca zdać relacje.
- Po co te nerwy – mruknął Robert – i tak wszyscy wiedzą, że jesteś pies ogrodnika.
Michał podniósł brata za kołnierz, Julia pisnęła przestraszona.
- Zejdź mi z oczu padalcu – wysyczał Michał – i nie waż się jej więcej zaczepiać.
Puścił go, a Robert szybko się ulotnił. Michał spojrzał na Julię wciśniętą w kąt i parsknął.
- Julio, czego ty się boisz? Przecież nie jestem zły na ciebie.
- Nienawidzę przemocy – mruknęła i wyszła z kąta, poprawiła ubranie, wzięła plik dokumentów i chciała wyjść.
- Teraz będziesz uciekać?
- To małe pomieszczenie, a ciebie rozpiera adrenalina, kto wie co zaraz robisz? – powiedziała spokojnie.
Objął ją i uśmiechnął czule.
- Nie jest tak źle, widzisz, już jestem spokojny.
- Widzę, widzę, a mięśnie ci drgają jak u byka przed walką.
Roześmiał się i wtulił twarz w jej włosy.
- Omijaj tego kretyna.
- Sam przyszedł – wzruszyła ramionami.
- Przynajmniej się postaraj.
- Dobrze – zgodziła się.
Porozmawiali jeszcze przez chwilę, umówili się na wieczór i rozeszli do swoich obowiązków.
Julia idąc do gabinetu pana Władysława jeszcze raz natknęła się na Roberta.
- Jak możesz gustować w takim tępaku – powiedział do niej z wyrzutem.
- Odczep się, dobrze? – burknęła.
- Jeszcze się okaże, kto wygra w tym wyścigu – warknął i odszedł.
Julia wzruszyła ramionami i wróciła do pracy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycieczka do Berlina, Poczdamu i nie tylko cz.2

Jeśli będę sławna proszę, nie cytujcie mnie

Wypoczyn w Jastarni - lato 2024 cz.1